Antygona, buntownicza i intymna (1/7. Rodzina)

antygona-900x599

Część 1: Rodzina

Już od pierwszej lektury „Antygony” w umyśle czytelnika pojawia się niejednoznaczność. Czy Antygona uosabia akcję, czy reakcję? Co porusza Antygonę? Reakcja nigdy nie istnieje sama w sobie, podczas gdy działanie nie potrzebuje nikogo; legitymizuje się w akcie. Działanie zawsze coś zapoczątkowuje. Wbrew temu, co się często mówi lub uważa, Antygona nie czeka, aż Kreon stanie się Antygoną. Jak Elektra w zemście, Nauzykaa w gościnności, Penelopa w wierności, Antygona uosabia obowiązek. Jest działaniem, ponieważ służy: spełnia się w obowiązku. Spełnia się w niewoli (czyż udajemy, że zapominamy, że niewola oznacza „bycie niewolnikiem”?). Wbrew temu, co się często mówi lub uważa, Antygona nigdy nie jest jednostką. Nigdy nie stoi sama. Jeśli prawo Kreona popycha ją do działania, a może to sprawiać wrażenie reakcji, to tylko na pierwszy rzut oka, poprzez prostą chronologię.

Antygona nie zmienia się wraz z prawem Kreona. Antygona przypomina tyranowi o tym, co go poprzedza, co po nim następuje, co go przewyższa. Antygona się nie poddaje. Tak właśnie jest z kobietami w starożytności; zawsze odmawiają podporządkowania się i zawsze przypominają o tym samym obowiązku wolności. Antygona mówi również, że różnica między podporządkowaniem a niewolą nazywa się prawdą. Z zadowoleniem wypełnia swój obowiązek. W ten sposób się wznosi, gdyż zdobi się atrybutami, które wieki ukształtowały z mądrością. Czyn Antygony istniał zawsze; czaił się, czekając tylko na właściwy moment. Jej gest nie zależy od Kreona, lecz od wtargnięcia. Niesubordynacja wymaga odmowy wtargnięcia w najgłębsze zakamarki ludzkiej istoty. Jean-Louis Chrétien pisze w „L'Effroi du beau” : „Skromność nie boi się bliskości, lecz zniesienia dystansu, który mógłby spowodować utratę bliskości”. Wtargnięcie to bezwstyd, gwałt. Ale buntownik, zanim się zbuntuje, nosi w sobie, czasem nieświadomie, cechy buntu. Bezwstyd go gwałci i ujawnia. Antygona ujawnia swój bunt prostym gestem, gestem odziedziczonym z wieczności, gestem, który oddziela człowieka od zwierzęcia: pogrzebaniem ciała ukochanej osoby. Jeśli ten gest następuje po decyzji Kreona, jeśli wydaje się reakcją, to raczej jest działaniem: wykorzystaniem siły znanej od dawna, która przychodzi chronić to, co nie może znieść świętokradztwa.

Wbrew temu, co się często mówi lub wierzy, Antygona reprezentuje zwierzę tradycji i uwalnia się od wszelkiego ducha rewolucyjnego. Przyjmuje genealogię. Jej imię oznacza anty , „przeciw” lub „w miejsce” i gonê , „potomek”. Antygona żyje swoim czasem, swoją przeszłością. Towarzyszyła ojcu aż do jego ostatnich dni. Była jego oczami w „Edypie w Kolonie” , kiedy nigdy nie przestawał jęczeć i użalać się nad sobą. Antygona nauczyła się, że użalanie się nad sobą jest zawsze reakcją. Słyszała, jak deklamuje: „O, dzieci moje, gdzie jesteście?... Ja też płaczę nad wami... Kiedy myślę, jak gorzkie będzie wasze przyszłe życie i jaki los wam ludzie zgodzą... Kiedy nadejdzie godzina ślubu, kto zechce, kto odważy się wziąć na siebie wszystkie te hańby, które miały zniszczyć wasze istnienie, tak jak to zrobili z moimi rodzicami? Czyż nie ma tu jakiejś zbrodni?”. Twój ojciec zabił swojego ojca; zapłodnił łono, z którego sam się narodził; miał cię z tą samą, od której pochodził… Kto więc cię poślubi? Nikt, moje dzieci, i bez wątpienia będziecie musieli wtedy marnieć w jałowości i samotności…” Egoizm Edypa jest przerażający. Zawsze wydaje się taki słaby. Rozmyśla, smuci się, użalając się nad sobą bez końca. Męczy się. Cierpi. Choć Edyp jest, jakie ma prawo pozbawiać swoje dzieci jakiejkolwiek przyszłości? Czy to przepowiednia, czy klątwa? W każdym razie każe swoim dzieciom ponosić konsekwencje swoich zbrodni. I będzie to kontynuował jeszcze później, potępiając swoich synów, prawdziwe źródło czynu Antygony. Jakby nigdy nie oderwała się od służby ojcu, nawet po jego śmierci. Czyż to nie początek zrozumienia? Rzadko się mówi, że rodzina to plemię. Nie wybieramy jej. Rodzina to nie grupa. To nie zgromadzenie ani zamieszki. Nic z psychologii tłumu do niej nie pasuje, w przeciwnym razie nie jest już rodziną, a mafią. To nie ojcowie powinni przewidywać. przyszłość swoich dzieci. Ojcowie są po to, by unikać pułapek, a nie je zapowiadać czy przewidywać. Edyp wpadł w pułapkę reakcji. Gdy tylko wrócił z Delf, już ich nie opuścił. To było jego więzienie. Reagował tylko. Powiedział sobie, że „trzeba coś zrobić”. Stracił wszelkie poczucie działania. Nie ufał już sobie. Kiedy pragnie się wyjaśnić los, ważne jest, aby pamiętać, że rodzi się on z reakcji i jest przez nią karmiony. Nie da się wyjaśnić Antygony bez wspomnienia o jej ojcu. To fragment z Edypa do Kolona i do Antygony . Córka jako dziecko powinna mówić o swojej matce, ale ona jest nieobecna i nie bez powodu, jak można mówić o jej matce, która jest jej babcią? Arystoteles odpowiada: „Nie oznaczać niczego to nic nie oznaczać, a gdyby imiona nic nie znaczyły, zrujnowałoby to wszelką wymianę myśli między ludźmi, a po prawdzie także z samym sobą: nie można bowiem myśleć, nie myśląc o niczym; A jeśli można, można nadać temu jedną nazwę”. 1. Matka jest więzią naturalną, podczas gdy ojciec jest więzią społeczną. Antygona nie wie, jak mówić o swojej więzi naturalnej, ponieważ więź ta przypomina jej grzech, kazirodztwo Edypa. Antygona miała wszystko, by stać się rewolucjonistką, a nie tradycjonalistką, ale brakowało jej jednego istotnego atrybutu: zazdrości.

Antygona nigdy nie jest jednostką; zawsze jest osobą. Nie wpisuje się w tę współczesną dwoistość, w tę współczesną cnotę, która utwierdza się jedynie w posiadaniu, wierząc, że posiadanie determinuje i zastępuje posiadanie, i traktując każdą przeciwną opinię jako permanentny skandal. Antygona jest i ma. Antygona posiada ciało i umysł, ale jest również tym ciałem i umysłem. Ta obserwacja gasi pragnienie zawłaszczenia sobie ciała. Nie można posiadać tego, kim się jest. Przynajmniej radykalnie zmienia to samą ideę posiadania, ponieważ prowadzi do idei, że jest się opętanym przez to, co się posiada. Wraz z tragedią dwóch braci zabitych przez siebie nawzajem, Polinejkesa atakującego Teby i Eteoklesa broniącego ich, Antygona pojmuje wydarzenie i podejmuje swoją sprawę. Antygona staje się jednością ze swoją przeszłością i teraźniejszością. Wyrażenie „stać się jednością” mówi nam coś o Antygonie, ponieważ ona inauguruje, a zatem odsłania siebie, odsłania, a nawet ukazuje. Sofokles nic nie mówi nam o jej wyglądzie fizycznym; Łatwo, a może nawet zbyt łatwo, wyobrazić ją sobie jako drobną. Antygona bardzo wcześnie podjęła się obowiązku. Kierowała swoim ojcem. Doświadczyła jego bólu, a także jego zamurowania. Była jego oczami. Ona, która miała babcię-matkę, opiekowała się swoim ojcem, który jest zatem również jej przyrodnim bratem, jakby była dziadkiem u schyłku jego życia. Łatwo dostrzec, jak współczesna jest tragedia, czy jak ją nazywamy. Na początku tragedii wciąż chce działać ze swoją siostrą Ismeną. Pracuje nad swoim ciałem. Wszystko, co robi Antygona, jest intensywne i fizyczne. Irène Papas w filmie „Antygona” pracuje zatem nad ciałem Ismeny; wyjaśnia jej, o co toczy się gra w tej sytuacji. Wyobrażamy sobie, jak wyciąga rękę do siostry. Mali ludzie mogą zatem mieć fizyczną obecność, która znacznie przewyższa ich rozmiar. Antygona pojawia się przed siostrą jako wał obronny, wał uzbrojony od stóp do głów, wał, którego siła przekracza wszelkie pojmowanie. Ismena zgina się i ugina przed tą obecnością. Antygona umieszcza całą tę grzmiącą siłę za tym wałem, którym jest jej ciało i które jest jednością z jej ciałem, wydaje się ogromna, gigantyczna, surrealistyczna, można by rzec, że jest opętana, prosząc tylko o ustąpienie, to wał, który nie może już dłużej pomieścić całej tej grzmiącej siły.
Antygona: On jest moim bratem - i twoim, czy ci się to podoba, czy nie. Rozumiem, że nikt nie ma prawa mówić, że go zdradziłam.
Ismena: Ale, nieszczęsna kobieto, jeśli Kreon się temu sprzeciwi!
Antygona: Kreon nie ma prawa oddzielać mnie od mojego ludu.
Ismena kontynuuje mowę żałobną nad nieszczęściem, które nęka ich rodzinę od niepamiętnych czasów. Pustka prowadzi Ismenę. Pustka jest płynna, wkrada się wszędzie, podstępna i pewna swojej niszczycielskiej siły. Ismena jest w rejestrze swego ojca, Edypa. Antygona ją odrzuca. Antygona wie, że Kreon nie ma władzy, by oddzielić ją od rodziny. Ismena myli władzę, potestas , z autorytetem, auctoritas . Władza ją przeraża i myli ją z autorytetem. Sztuką tyranów jest umieć utrzymać swoją jedyną władzę jako autorytet ukryty za nieprzejrzystą zasłoną dymną strachu, bronią demona. Antygona wie, że władza należy do bogów jak błyskawica do Zeusa, a królowie mogą ją jedynie przywoływać, odwoływać się do niej, ale przede wszystkim jej się kłaniać. Antygona pozwala, by kierował nią jej obowiązek. Obowiązek okazuje się odporny na lamenty i wydziela skuteczne lekarstwo na strach. Powołanie fermentuje w obowiązku. I o to właśnie chodzi w Antygonie: o powołanie. To właśnie zwodzi Atropos, morę. Kiedy Antygona woła: „Jestem i mam”, gram na instrumencie, którym jestem. Zjednoczenie ciała, umysłu i duszy. Uświadomiwszy sobie tę indywidualizację i jej moc, Antygona wyłania się z poczwarki i przemienia się w motyla. Można to uznać za pierwszy bunt Antygony; bunt w sensie tworzenia czegoś nieoczekiwanego w ramach ustalonego porządku, poprzez szacunek dla tego porządku, ale i wyśmiewanie nielicznych cech tych, którzy nim rządzą, poprzez ujawnianie ich słabości, aby mogli się poprawić; a zatem za nawrócenie.

Wbrew temu, co się często mówi lub uważa, tradycja wymaga nieustannego nawracania. Nie ma innej tradycji niż życie, a żyć to podejmować ryzyko życia. Antygona nigdy nie chce przestać należeć do swojej rodziny, ale w jej obrębie postanawia istnieć; to właśnie jest powołanie rodziny: zapewnić otoczenie, które pozwala na spełnienie życia. Czyż nie powinno tak być w przypadku każdej osoby w rodzinie? Jak objawia się ta konieczność? Powołanie i obowiązek są ze sobą powiązane. Era nowożytna, na skutek tłumienia obowiązku i jego dobrodziejstw, zgasiła powołanie. Antygona tak bardzo pokochała obowiązek, że powołanie musiało się tylko pojawić. Wciąż brakuje nam minut tego nawrócenia. Sofokles nam ich nie podaje. Nigdy nie zapominajmy, że jesteśmy sierotami po dziele Sofoklesa. Sofokles napisał około stu tragedii, z których osiem przetrwało do naszych czasów. Sofokles napisał wiele, a tak niewiele pozostało. Podobnie jak inskrypcje w Delfach: „Poznaj samego siebie” lub „Nic w nadmiarze”, które zostały częściowo zatarte. Przed czym ostrzegali nas Grecy? Ludzkość jest osierocona przez tak wiele tekstów; tak wiele zostało ujawnione, tylko po to, by zostać zapomnianym, utraconym… Tak wiele jest nam pokazywane, a my się nimi nie interesujemy lub nie potrafimy ich rozróżnić. Pomyślmy na przykład o Jezusie Chrystusie piszącym w Ewangelii Jana (8, 2-11). Kto może sobie wyobrazić Jezusa z Nazaretu kreślącego bezsensowne znaki na ziemi? Zwłaszcza że wraca do tego dwa razy. Kiedy uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili Mu kobietę przyłapaną na cudzołóstwie, próbowali Go wystawić na próbę, aby dowiedzieć się, co głosi, przypominając, że Mojżesz nakazał ukamienowanie za taką zbrodnię. A Jezus, niespodziewanie, schyla się i palcem kreśli znaki na ziemi. Użyty czasownik to grapheion . Wtedy uczeni w Piśmie i faryzeusze, obciążeni tą niemal nonszalancką postawą, nalegają i otrzymują odpowiedź: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem”. A potem Jezus ponownie pochyla się, by pisać na ziemi. Jan ponownie używa tego samego greckiego słowa, aby określić działanie Chrystusa. Co Jezus napisał na ziemi? Czy narysował Niebo? Czy przeciwstawił się Szatanowi? Czy ułożył boski poemat? Czy wymienił grzechy uczonych w Piśmie i faryzeuszy, jak myślał święty Hieronim? Czy możliwe jest, że Jezus kreślił bezsensowne znaki na ziemi? A może ta niezrozumiałość była źródłem nowego zrozumienia? Jan nam tego nie mówi. Być może Jezus powiedział mu, aby nigdy nie oddawał swoich pism. Pozostajemy sierotami tej boskiej wiedzy. Stoimy w obliczu otchłani straty. Czym zatem są minuty metamorfozy Antygony? Wobec braku stu brakujących tragedii Sofoklesa, które być może pogłębiły więzi tej budującej rodziny, błądzimy po omacku. Wyobrażamy sobie Antygonę. Kim była. Antygona odnajduje w sobie cnoty. Cnoty, których nie brakowało jej ojcu. Ale Edyp zostaje uwikłany i zagubiony w swoim przeznaczeniu. Edyp tylko cierpi, a kiedy postanawia przestać cierpieć, cierpi jeszcze bardziej. Edyp ilustruje nieszczęście. Jest antytezą. Antygona nie cierpi, ponieważ Antygona jest dorosła, podczas gdy jej ojciec jest stale dziecinny. Co oznacza dorosły przed erą nowożytną i jej kohortą specjalistów stworzonych, aby unikać konfliktów i ograniczać podejmowanie decyzji; podważać autorytet i oddawać całą władzę władzy 2 ? Wszyscy mężczyźni w tej rodzinie są infantylni. Tylko Antygona jest dorosła. Ismena oboje ewoluują w stanie niepewności i strachu. Edyp, Polinejkes, Eteokles to dzieci w rękach Mojr, bawią się nimi i manipulują nimi, jak im się podoba… Być może nawet nie muszą interweniować, te postacie, choć są najliczniejsze w ciągu życia, wymagają niewiele uwagi, gdyż udaje im się splątać i przeplatać bez żadnej pomocy. Mojry znają ludzi, bardzo wcześnie wiedzą, że ci, którzy chcą uciec od rodziców, stają się dobrymi ofiarami. Nie chcą być ani tak doskonali, ani tak niedoskonali; chcą być przeciwieństwem, czymś innym, dalekim od wyobrażeń rodziców: problem tkwi w obrazie mentalnym, jaki każdy z nas tworzy o sobie nawzajem; jesteśmy ścigani przez obraz mentalny, phantasmata po grecku i phantasma po łacinie. Mojry mają bzika na punkcie obrazu mentalnego. Wiedzą, że więzi on i uwalnia ich ofiary ze związanymi rękami i nogami. Rodzice narzucają idealny obraz, na który dzieci reagują odpychającym obrazem. Te dwa obrazy mentalne prawie nigdy nie są ze sobą zestawiane, co powoduje ospałość i konflikt. Często w rodzinach panuje albo konflikt, albo spokój. I równie często rodzina przechodzi z jednego stanu do drugiego w wielkim i nieuchronnym ruchu wahadłowym. Poruszana czasem działaniem, ale częściej reakcją. A działanie zrodzone z działania nie jest równoznaczne z działaniem zrodzonym z reakcji. Manualne i automatyczne części życia pojawiają się w rodzinie, nieustannie się przecinając i rozłączając. Części manualne i automatyczne są niezależne od stanu natury i stanu kultury i okazują się co najmniej tak samo ważne. Nikt nie bierze pod uwagę nieprzewidywalności, żaden „specjalista” nie interesuje się nią jako centralną siłą napędową życia, ponieważ zawiera ona niepoliczalną część życia; specjalista żyje tylko statystykami. Część, która nie jest z tego świata, ta część, która umyka naszemu światu, działa i kształtuje jednostkę, jej wolę i jej działanie. Organiczna tkanka rodziny opiera się na trudności w artykułowaniu tych dwóch wymiarów: jednostki i osoby. Rodzina pełni zasadniczą rolę pokazania, że jednostka istnieje w osobie i że osoba nigdy nie przestaje istnieć w jednostce. Interesy ścierają się, zmawiają, nie ufają sobie, sprzeciwiają się sobie, uwodzą się nawzajem… Era współczesna nienawidzi rodziny, ponieważ pragnie być córką Hegla, ideologiczną i surową, gdzie władza nieustannie dąży do narzucenia swojej władzy temu zarodkowi buntu. Era współczesna utożsamia rodzinę z miejscem, w którym jednostka musi się ukryć, odmówić, a nawet wykorzenić własną wolę. Jednostka jest podatna na wpływy. Społeczeństwo robi z nią, co chce. Wszyscy rewolucjoniści na całym świecie i we wszystkich epokach zawsze postrzegali rodzinę jako wyspę oporu wobec ich woli władzy. Zawsze ścierały się dwa światy: tych, którzy rozumieją rodzinę jako elementarne, naturalne środowisko uczenia się stawania się osobą, i tych, którzy widzą organiczne relacje rodzinne jako nieszczęście, które należy zniszczyć wszelkimi sposobami, ponieważ niosą one zarazki i choroby, z których pierwszy polega na uwięzieniu wolności jednostki. Nie wolno nam mylić korzenia z kłączem. Jedno nie może żyć bez drugiego. Kłącze jest formą korzenia, od którego wzięło swoją nazwę. Łącznik między samym korzeniem a pąkiem. Łodygi kłącza często okazują się różne, małe lub duże, wytwarzając wiele lub niewiele pąków. Kłącze doskonale symbolizuje rodzinę. Żadna z jego łodyg nie jest taka sama, ale wszystkie są przyczepione do silnego, poziomego kłącza, które niesie jej mały świat od korzenia do pączka. Rodzina niesie ze sobą trzy świadomości przynależności: więź z przeszłością, więź z przyszłością, więź, której nie można zerwać. Rodzina niesie zatem ze sobą ideę tradycji, którą można zdefiniować poprzez te trzy stany świadomości.

W rodzinie widzenie jest jak w lustrze. Święty Paweł uczył nas, czym jest lustro w życiu chrześcijańskim: „Kiedy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, myślałem jak dziecko, rozumowałem jak dziecko. Lecz gdy stałem się mężczyzną, odrzuciłem to, co dziecięce. Teraz widzimy jak w zwierciadle, i niejasno, a potem twarzą w twarz”. Co to znaczy widzieć jak w zwierciadle, niejasno? Oczywiście, trudno jest poznać tajemnicę otaczającą tę formułę, w przeciwnym razie tak wiele rzeczy byłoby otoczonych aureolą wiedzy. Jak kontynuuje święty Paweł: „Teraz moja wiedza jest ograniczona, ale wtedy poznam tak, jak zostałem poznany” (1 Kor 13,12). To odzwierciedlenie jest wynikiem utraty Raju. Paweł z Tarsu mówi nam, że odzyskamy utraconą wizję. Lustro reprezentuje narzędzie par excellence duchowości, ponieważ pozwala nam widzieć to, co już wiemy, nie rozpoznając tego, i jest narzędziem, które pozwala nam widzieć i być widzianym. Tak więc Atena przychodzi z pomocą Odyseuszowi, gdy budzi się na Itace, rozpościerając chmurę, która niekiedy czyni go niewidzialnym, ale przede wszystkim Atena „nakazuje mu nie patrzeć nikomu w twarz”, jakby niewidzialność można było osiągnąć tylko pod warunkiem nieskrzyżowania niczyjego spojrzenia po drodze. Tak kontynuuje swój komentarz Françoise Frontisi-Ducroux 3 : „Między widzeniem a byciem widzianym istnieje tak rygorystyczna wzajemność, że najlepszym sposobem, by umknąć czyjemuś wzrokowi, jest nie próbować samemu go demaskować: aby oko innych nie ryzykowało przebicia chmury ciemności, która cię otacza, aby pozostać ignorowanym nawet w ich obecności, najlepiej jest unikać kierowania blasku własnego spojrzenia na innych, oślepiać się na tych, którzy widząc cię, nie powinni cię „poznać”!”. Widzieć to być widzianym! W tym samym duchu zauważmy, że święty Paweł widział, gdy Bóg oślepił go na drodze do Damaszku. „Znam pewnego wierzącego w Chrystusa, który przed czternastu laty został porwany aż do trzeciego nieba – nie wiem, czy w ciele, czy w widzeniu, Bóg jeden wie. Ten człowiek, którego dobrze znam, został porwany do raju – nie wiem, czy w ciele, czy w widzeniu, Bóg jeden wie – i usłyszał niewypowiedziane słowa, których nikt nie ma prawa powtarzać” (2 Kor 12, 2-4). Święty Paweł jest świadkiem naszego „mrocznego widzenia w zwierciadle”. Edyp „poznaje” swoją zbrodnię i oślepia się. Czyż nie znajdujemy tu również „Poznaj siebie”Ale nic za wiele ! Zbytnie poznanie siebie jest ślepe. To właśnie pragnienie poznania siebie doprowadziło Edypa do zguby. To dzięki więzom rodzinnym Antygona odrzuca ślepotę Kreona. Edyp dowiedział się tego od Tyrezjasza, boskiego ślepca: „Ty, który badasz wszystko, Tyrezjaszu, i to, co jest nauczane, i to, co pozostaje zakazane dla ludzkich ust, i to, co pochodzi z nieba, i to, co kroczy po ziemi, możesz być ślepy, ale mimo to znasz bicz Teb”. A Tyrezjasz odpowiada całkiem jasno, lecz z pewnością zbyt jasno, by jego odpowiedź została przyjęta bez ślepoty: „Ach! Ach! Jakże straszna jest wiedza, gdy wiedza jest bezużyteczna dla tego, kto ją posiada! Nie byłem jej nieświadomy, lecz ją zapomniałem”. Chwilę później Edyp stanie się aroganckim tyranem, którego nieustannie odpycha, a jednocześnie jest: „Żyjesz tylko w ciemności: jakże więc mógłbyś nie wyrządzić mi krzywdy, podobnie jak każdemu, kto widzi światło dzienne?”. Tyrezjasz wniesie decydujący akcent do tego długiego dialogu króla Edypa : „Widzisz dzień. Wkrótce będziesz widział tylko noc”. Edyp nadal grzmi przeciwko Tejrezjaszowi i wszystkim tym, którzy się z nim konfrontują, by w końcu stać się jasnowidzem: „Więc nie zobaczy już” – mówi – „ani zła, którego doznałem w czasie jego ślepoty, ani tego, które spowodowałem. Ciemność nie pozwoli im odtąd widzieć tych, których ja nie powinienem był widzieć, i poznać tych, których mimo wszystko chciałbym poznać!” Ale to nie wystarczy, bo później będzie błagał: „Szybko, w imię bogów, szybko, ukryj mnie gdzieś, daleko stąd; zabij mnie, wrzuć do morza albo przynajmniej w miejsca, gdzie mnie już nie widać... Tam, gdzie Edyp wybiera zamurowanie w sobie, Antygona zgodzi się na zamurowanie żywcem. Tam, gdzie Edyp oślepia się, Antygona będzie się starała za wszelką cenę nie dać się oślepić w rozeznaniu swego powołania. Antygona kończy zamurowana, co jest żywym pogrzebem, bo chciała pochować swojego brata, Polinejkesa, który już nie żył. Edyp i Kreon obaj doprowadzą ślepotę do niezwykłych wyżyn. Polinejkes i Eteokles oślepną się w walce o władzę w Tebach i pozabijają się nawzajem. Praktycznie nie ma w tej rodzinie osoby, która w tym czy innym momencie nie widziałaby swojego odbicia w drugiej osobie. René Girard nieustannie przemierza grecką tragedię, by swoją teorią zdusić w zarodku Heglowską fenomenologię. mimikry, która uwalnia byt od zazdrości. Nikt nie jest zepsuty ani wypaczony przez naturę ani kulturę. Ale tego odbicia, którego bohaterowie nie dostrzegają w innych, nie dostrzegają, ponieważ ich wizja jest niedoskonała, zasłonięta, przesłonięta, często przez narcyzm. Wszystko jest podobne, ale nic nie jest takie samo. Szczegóły powodują utratę więzi podobieństwa. Więzi rodzinne pobudzają wszystkie ludzkie uczucia z doskonałą wzajemnością. Od najgorszych do najlepszych i odwrotnie. Najbardziej skrajne uczucia związane z najbardziej odmiennymi ludźmi wymagają ciągłej elastyczności, solidnego upojenia. Miłość musi być pierwszą więzią między ludźmi i jest najmniej eksploatowana. Miłość jest tym, o czym człowiek mówi najwięcej, nic o niej nie wiedząc. Święty Paweł mówi to wyraźnie: przesłonięcie dotyczy miłości. „Widzieć twarzą w twarz” oznacza widzieć, znać, rozumieć miłość; ogarnąć całość miłości. Narodzić się to dołączyć do rodziny i zacząć uczyć się o życiu. Nie da się nauczyć się życia, nie stając się osobą; stawanie się osobą jest równoznaczne ze stawaniem się członkiem społeczności, a zatem polityczny, zwierzęcy. To właśnie aspekt, który Anouilh zachował w swojej „Antygonie”. Nie ma rodzin bez ustępstw, małostkowości, oszustw, nieprzyzwoitości, wulgarności, animozji, samobójstw: trzeba zabić cząstkę siebie i poświęcić się pracy na pół etatu, aby wpasować się w rodzinę. Można podać jako przykład uległość Azjatów wobec nauki: przez wiele lat są oni sprowadzani do stanu ucznia w każdej sekundzie swojego życia. Żadna liga nie sprzeciwia się takiemu sposobowi działania, ponieważ wszyscy uznają, że pokora jest źródłem, z którego mogą wyrosnąć fundamenty starannej pracy i wiedzy. A także dlatego, że ta pokora zawsze wzbudza pragnienie, by odłożyć pracę na warsztat, oznakę prawdziwego rzemiosła. Pokora to słowo klucz rodziny, z pokorą. Kwestia perspektywy, zatem. Antygona nauczyła się wszystkiego od ojca, ponieważ była jego oczami. Z tej zażyłości Antygona wyciągnęła lekcję: wszystkie nasze działania są dokonywane bez wiedzy Konsekwencje. Radykalne lekarstwo na wolę mocy. A konsekwencje naszych czynów niekoniecznie czekają na nasze życie, by się ujawnić! Edyp mógł być niemal szczęśliwy dla siebie i swojej rodziny, że cała jego zbrodnia ujawniła się za jego życia. Antygona wie, że człowiekowi nie wolno wierzyć tylko w swoją wolę. Również tutaj chodzi o władzę, która puchnie pychą. Sama wola staje się wypaczona, zepsuta i pyszna. Sama wola przejmuje władzę, gdy tylko zapomniana zostaje wyższa siła, autorytet. Wszyscy, którzy działają w polityce bez odwoływania się do wyższej siły, są w błędzie. To lekcja Antygony, jedno z zapomnianych praw, które przywraca i rozświetla. Wszyscy, którzy chcą zmienić, z własnej woli, nierówności lub niesprawiedliwości (nierówność to niesprawiedliwość plus zazdrość), staną w obliczu konsekwencji swoich czynów: to znaczy, że zastąpią poprzednie niesprawiedliwości, które czasami okazują się znacznie gorsze. To, czego uczymy się w dzieciństwie, nie przestaje istnieć w dorosłym życiu. To, czego uczymy się w dzieciństwie, przekształca się w dorosły, ale nadal żyje w dorosłym. Człowiek jest źródłem tradycji, i to pierwotnej tradycji.

Antygona pojmuje swoją intymność jako lekarstwo na władzę, niczym alegorię życia wewnętrznego. Czy intymność tworzy szczególną relację z kobiecością? Intymność należy do wnętrza. Intymność żyje w ciszy, opiera się na tajemnicy, na głębi osoby. Edyp traci równowagę, ponieważ nie ma już żadnej intymności; wydaje mu się, że wszystko o nim wiadomo, zwłaszcza to najgorsze, że to najgorsze przysłoni swoim cieniem strzęp dobra, który wciąż w nim istnieje. Naruszona intymność oznacza koniec naszego człowieczeństwa. Antygona wypełnia swój obowiązek. Troszczy się o swojego starzejącego się i słabnącego ojca. Poświęcając się obowiązkowi, służbie, narzuca i wzmacnia intymność. Uzbrojona w pokorę i intymność, które często idą w parze, Antygona zwraca się do bogów i prowadzi z nimi nieustanny dialog. Nie zaczyna machać rękami i wygłaszać tyrad do Zeusa, by pomścić wszystkie zniewagi, jakie wyrządził jej ojciec… Równość jest często synonimem zemsty i uważa się za synonim sprawiedliwości; równość zastąpiła równość, która miała być ziemskim przedłużeniem boskiej sprawiedliwości. Antygona zamierza położyć kres zamieszkom. Jest odą do rodziny, a zatem odą do tradycji. Rozumie, że ofiary żądane przez bogów lub stworzone przez aroganckie i tyrańskie decyzje jej ojca są niczym w porównaniu z poświęceniem, że tylko on może odkupić cały przeklęty los. Antygona wie również, że prawa ludzkie nie mają żadnej władzy, że władza jest transcendentna, gdy władza jest immanentna. Kain chce wiedzieć, do czego ma prawo, poddając się woli władzy, zwraca się do Szatana, pytając go, czy jest szczęśliwy. Szatan odpowiada: „Jestem potężny”. » 4 To, co Antygona wciąż widzi jak w lustrze, Kreon, myląc władzę z potęgą, ostatecznie rozproszy chmury. Nie jest to ostateczna walka, bo ludzie zawsze będą zapominać, by móc pamiętać, ale ostateczna bitwa. Antygona przyjmie swoje powołanie i będzie walczyć o to, co jest naprawdę warte jej uwagi, o to, dla czego zawsze żyła, nieświadomie, o to, co wydaje jej się najnaturalniejsze: o tradycję; równowagę między władzą a potęgą. W ten sposób Antygona wkracza do polityki.

  1. Arystoteles, Metafizyka. L.IV, 4
  2. Christopher Lasch, Schronienie w tym bezwzględnym świecie
  3. François Frontisi-Ducroux, Oko lustra
  4. Lord Byron, Kain

Więcej informacji znajdziesz na blogu Emmanuela L. Di Rossettiego

Zapisz się, aby otrzymywać najnowsze wpisy na swój adres e-mail.

Dodaj komentarz

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, jak przetwarzane są dane z Twoich komentarzy .