
Autorytet przypomina tych tajnych agentów drogich Grahamowi Greene'owi, którzy ukrywają swoją tożsamość, aby nie stracić jej jeszcze bardziej podczas niefortunnego spotkania. Nadal ma kilku wielbicieli, którzy go lubią i wykorzystują skarby pomysłowości, aby go zdefiniować, zdefiniować na nowo, aby był zrozumiały w swoim czasie. Aby to zrobić, zbliżają go do tradycji, honoru, hierarchii, prawa natury… nieustannie dają mu laskę, kule, trójnóg, aby wciąż mógł wyjść z ukrycia i zaczerpnąć świeżego powietrza. Słowa, do których przywiązują autorytet, przypominają bandaże, kauteryzacje, które w końcu ukrywają go trochę bardziej. Rozczarowanie jest od dawna wypowiedziane i narasta. Nic nie może uratować autorytetu; wszystko, co inspiruje, przypomina stare rzeczy, bez których umiemy się obejść. Jest bezużyteczne. Jest bezużyteczne.
Autorytet, w swoim łacińskim znaczeniu, pochodzi od słowa auctor , co oznacza „ten, który pomnaża”, oraz od słowa auctoritas , które ma „władzę wymuszania posłuszeństwa”. Autorytet jest podobny do władzy, o której zapominamy, gdy oddzielamy władzę od władzy. Z drugiej strony, jest to władza bez władzy; nie ogranicza. Zakres jej działania wynika z etyki, wiedzy, wiary… Ponieważ wymaga posłuszeństwa. W tym miejscu zaczynamy się gubić w jego znaczeniu, ponieważ epoka nie przepada za posłuszeństwem. A ponieważ epoka nie docenia wiary bardziej, deprecjonuje autorytet. Dewaluuje go, utożsamia z tchórzliwą i ślepą władzą. Nadaje mu przydomek, który stał się aluzją: autorytaryzm . Jakby po to, by ujawnić, co kryje się pod maską pobłażliwości: brutalny, gwałtowny i niestabilny charakter. Musi zostać zdemaskowany. Musi zostać oczerniony. Przede wszystkim nie możemy już niczego rozumieć, a czymże jest brak zrozumienia, jeśli nie nową formą wiary? Autorytet narzuca ograniczenia, których nikt już nie chce, które zobowiązują nas i uniemożliwiają nam bycie tym, kim pragniemy. Era wierzy, że będąc tym, kim pragniemy, będziemy tym, na co zasługujemy. Indywidualizm króluje niepodzielnie, bez dzielenia się. Nikt nie wie lepiej niż on sam, co jest dla niego dobre. Niech to będzie powiedziane! Ponieważ konieczne było zignorowanie ograniczeń i hierarchii, epoka wyrzuciła autorytet do kosza, po tym jak go wystawiła na próbę. Autorytet katalizował nowoczesność. Trzeba go było ujarzmić.

Kryzys kultury
Hannah Arendt napisała pouczające strony o autorytecie. „Ponieważ autorytet zawsze wymaga posłuszeństwa, często myli się go z formą władzy lub przemocy. Jednak autorytet wyklucza użycie zewnętrznych środków przymusu; tam, gdzie używana jest siła, sam autorytet zawodzi. Autorytet jest nie do pogodzenia z perswazją, która zakłada równość i działa poprzez proces argumentacji”. 1 Autorytet opiera się na miłości. Daje i otrzymuje. A miłość musi być obecna w obu stronach. W swojej wspaniałej książce Sztuka uczniostwa ojciec Hieronim, mnich z opactwa Notre-Dame de Sept-Fons, pisze: „Nie proś swego mistrza, aby mówił dla samego mówienia. Pytaj go o problemy ludzkiego losu i problemy z nimi związane, problemy, które są zawsze aktualne. I jak on sam ich doświadcza? Jak przyjmuje je z odwagą i spokojem?” Zapytaj go o to, co wie na pewno, co nie jest już dla niego kwestionowane, co uważa za niepodważalne i niezmienne. Autorytet to miłość; prawdziwa miłość do innych. Autorytet to jedno z najczęściej używanych słów w Nowym Testamencie. O Chrystusie, który ma wszelką władzę i wszelką moc, jak przypomni nam święty Paweł swoim słynnym zdaniem: „Omni potestas a Deo” i który sam nam przypomni: „Dana mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi”. 2 Wszelka władza: wszelka władza i wszelka moc. Jezus ukazał swoją władzę poprzez swoje nauczanie, które zerwało ze wszystkim, co do tej pory słyszano. Ma władzę – władzę – nad chorymi, demonami, ale także nad naturą, poprzez drzewa, morze, a co najważniejsze, nad śmiercią. Jezus Chrystus uosabia autorytet i jest wzorem, który wierzący muszą naśladować. Ale skoro Chrystus ma wszelką władzę nad tym, co uniemożliwia człowiekowi rozwój i stanie się obietnicą, którą zawiera, to nie narzuca nikomu wiary. Autorytet zależy od wolności i zgody obu stron, aby mógł być w pełni przeżywany. Iluż bowiem ludzi dotyka palec Boży? Ilu z nich zgadza się wyznać, że to palec Boży? Ilu zmienia całe swoje życie, by stać się tym nowym człowiekiem, o którym mówi święty Paweł? I ilu nadal czeka na drodze, nawet po spotkaniu, jak „bogaty młodzieniec”? „Któż zresztą zaprzeczy, że zanik praktycznie wszystkich tradycyjnie ustanowionych autorytetów był jedną z najbardziej spektakularnych cech współczesnego świata?” 1 Autorytet nadaje tradycji aurę i godność, a tradycja opiera się na autorytecie.

Utracony autorytet
W ten sposób autorytet został wszędzie oderwany. W szkołach autorytet był zakazany, aby umożliwić dziecku swobodę twórczą. W rodzinie został wyeliminowany w krótszym czasie, niż potrzeba, aby to powiedzieć. Pierre Virion 4 podkreślił niezwykły podział władzy między mężczyznami i kobietami, mężczyzna jako depozytariusz autorytetu, a kobieta jako posiadacz władzy, fizyczną i intelektualną komplementarność. Ponieważ mężczyzna miał przewagę siłową, nie powinien jej wykorzystywać w rodzinie, gdy kobieta, o słabszej budowie, stała się depozytariuszką władzy, mogła władać siłą. Rodzina rozpoczęła powolny rozkład, gdy odebrano jej autorytet. Wszyscy mieli pretensje do naturalnego autorytetu rodziny, budziła zazdrość. Państwo jako pierwsze ją zaatakowało, gdy powinno było ją chronić. Rodzina zasiała wszystkie zasady życia: uczyła nawyków kształtowania charakteru i dojrzewania emocji i zachowań, rozumiała cykl życia, powściągliwość i umiejętność współżycia, a przede wszystkim uczyła, jak opierać się wahaniom społecznym i zawiści, którą ono wydziela. Pierwsze pragnienie wysiłku pochodzi z tych ograniczeń. Rozwój i pomaganie innym w rozwoju. Autorytet jest ambitny, wymagający, domaga się szacunku. Autorytet jest święty i chroni to, co święte. Jest tym, co chroni. To samo dotyczy tradycji. A tradycja ewoluuje, gdy tylko się o nią troszczymy; jest organiczna. Jeśli tradycja musi otrzymać życie, to właśnie tradycja daje życie. Ponieważ wzywa wszystkich do wejścia w jej geografię, gdy niektórzy myśleli, że mogliby na niej skorzystać, importując ją do swojej sfery. Trzeba wyjść poza siebie, aby objąć tradycję; nie można jej zatem zmonopolizować. Nikt jej nie daje życia ani jej nie ożywia, ona odbiera życie każdemu i je przekształca, ale trzeba pozwolić, by ją przejęto. Zabójczą bronią, która strzeże i atakuje tradycję, a zatem i autorytet, jest zapomnienie. Pamięć buduje tradycję i osadza ją w rzeczywistości. Ważna w rodzinie jest świadomość, uświadamianie dziecku, aby było autonomiczne i nie ulegało syrenom zazdrości, zawsze gotowych objawić się na nieszczęście człowieka. Dziecko przyswoi sobie etykę, która jest mniej lub bardziej podzielana przez otaczający je świat, ponieważ etyka ta zależy od jego położenia geograficznego. „Grozi nam zapomnienie, a takie zapomnienie – pomijając bogactwa, które mogłoby nas pozbawić – oznaczałoby po ludzku pozbawienie się pewnego wymiaru, wymiaru głębi ludzkiej egzystencji. Pamięć i głębia to bowiem to samo, a raczej głębi człowiek nie może osiągnąć inaczej niż poprzez pamięć” 1 .

Odyseusz i poszukiwania człowieka Zachodu
W XX wieku: dwie wojny, z których obie mogły twierdzić, że opierają się na wzniosłych wartościach (patriotyzmie, wolności itd.), na zawsze otworzyły żyły Europy. Człowiek, zwierzę reakcyjne, szybko obwinił władzę za całe zło, które właśnie się rozpętało. Odmowa przekazu, która nastąpiła, oznaczała swego rodzaju koniec historii. Utrata pragnienia Boga leżała u podstaw nieubłaganego upadku Europy. Od tamtej pory nic nie ma autorytetu. Są dwa rodzaje ludzi, którzy odrzucają autorytet: ci, którzy czują się nieadekwatni, i ci, którzy negują jego wielkość. Jak przypomina Hannah Arendt, „ten sam argument jest często używany w odniesieniu do autorytetu: jeśli przemoc spełnia tę samą funkcję co autorytet – a mianowicie zmusza ludzi do posłuszeństwa – to przemoc jest autorytetem”. 1 Gdy zrozumienie i akceptacja autorytetu jest miłością; jako bezwarunkowe zobowiązanie wobec przyszłości. Od drugiej połowy XX wieku Europa jest jedyną cywilizacją, która w pełni akceptuje, że nie przekazuje już swojej historii! Gorzej: wyśmiewać to i przysięgać, że wszystko zrewiduje od A do Z, nie dając najmniejszego grosza. Pragnienie zniszczenia jest intensywne; wszystko musi zostać zrównane z ziemią i nigdy nie zostać zapamiętane. Europa sprawia, że Afryka i Azja śmieją się pod nosem, ale kogo to obchodzi? Europa, w swoich kolejnych wstrząsach, rewolucjach, chronicznej niestabilności od XVI wieku, nie żartuje w swoim pragnieniu samozniszczenia. Utrata miłości własnej jest całkowita i wydaje się trudne do wyobrażenia sobie odwrócenia. James Joyce, zanim napisał swojego Ulissesa , wyjaśnił, że poszukiwania europejskiego człowieka go fascynowały. A fascynacja irlandzkiego pisarza Odyseją nigdy nie osłabła. To dzieło skrystalizowało wszystkie napięcia i poszukiwania europejskiego człowieka, wyprzedzającego swoje czasy, zawsze niezaspokojonego, z niepewnym i niestabilnym pragnieniem, ulotną melancholią i nienasyconym smakiem przygód. Sprytny i lekkomyślny jak jego bohater, czy to po powrocie z wojny trojańskiej, czy wędrujący ulicami Dublina. Narzucający światu swoje odkrycia i nieustannie wątpiący w swoją tożsamość. Odnalezienie sensu istnienia zajmie Odyseuszowi dużo czasu, a jego blizny pozostaną na zawsze. Jak Europa?

Maj 68, permanentna rewolucja
Przepaść wykopana przez sześćdziesiąt lat jest przepastna. W zeszycie szkolnym należącym do jedenastoletniego ucznia w roku szkolnym 1959-1960 czytamy następujący tekst, napisany jakby kaligrafią: „Szkoła rozwija naszą inteligencję, kształtuje nasze sumienie i charakter, i czyni nas dobrymi ludźmi”. W istocie, w 1959 roku wiedzieliśmy, że rodzaj męski ma prawo do bycia nijakim. Nadal brzmiał on: „Musimy każdego dnia starać się być choć trochę lepsi niż poprzedniego dnia. Odwaga” lub „Idź, gdzie chcesz, tam znajdziesz swoje sumienie”. I „Dobro nie zawsze jest nagradzane. Czyń dobrze dla dobra, a nie dla nagrody”. Zakończmy tym, który wieńczy całość: „Wszystko w życiu jest kwestią obowiązków. Być im wiernym: to honor. Nie szanować ich: to wstyd”. Żadne z tych przykazań nie jest zrozumiałe dla naszych współczesnych młodych ludzi. Z tego powodu nasza era potrzebuje „trenerów”, ekspertów wszelkiej maści, aby zrekompensować zdrowy rozsądek, którym tak powszechnie podzielano rodziny. W ten sposób jest on przekazywany za gotówkę. Ponieważ nie było już potrzeby zmuszania dziecka do patrzenia na rodziców z góry, ponieważ rodzice tak naprawdę na to nie zasługiwali, a poza tym, kim byliśmy, żeby zmuszać dziecko do robienia tego, czego nie chciało? Reakcja zmusiła dorosłego do patrzenia na dziecko z góry i przemieniła je w króla. Ale dzieci stały się królami, ponieważ dorośli już nimi nie chcieli być. Dwadzieścia lat temu, w radiu, rozpoczęła się audycja „Dialogi 7” , w której wzięli udział Philippe Tesson i Laurent Joffrin. Ten ostatni z nieskrywaną satysfakcją zwiastował nadejście władzy horyzontalnej, zauważając, że dostrzegał w tym nadejściu dużą część utopii. Czy ta utopia nie przysporzyłaby kłopotów? Joffrin nawet się jej nie bał, pogrążony w marzeniach o dekonstrukcji. Po maju '68 Joffrin, integralna część tej drobnomieszczańskiej rewolucji, wiedział, o czym marzy, i nigdy nie przestał marzyć. Maj '68, swego rodzaju przedszkole na świeżym powietrzu, narzucił społeczeństwu pozbawionemu tlenu, że zanikłe pragnienie Boga przekształciło się w pożądanie seksualne i że wszystko rozwiąże się poprzez spuszczenie rozporka lub spodni, w zależności od sytuacji. W porównaniu z katolicyzmem i jego nowym człowiekiem, jak można nie być wrażliwym na tak łatwą ofiarę? W porównaniu z tradycją, ten nowy, nieograniczony komfort nagradzał niewdzięczność. Joffrin chciał wierzyć w autorytet bez hierarchii; wszystko od lat 50. prowadziło, czasami bez prawdziwej woli, często poprzez wyrzeczenie, do zniszczenia hierarchii, a tym samym autorytetu. Demokracja stawała się mglistym hasłem. Zawsze istniała potrzeba większej demokracji, która wkrótce miała się rymować z równością. To właśnie wtedy słowa straciły znaczenie. Och! Nie straciły go całkowicie. Po prostu to przekręcili. Stopniowo znaczenie słów zostało im odebrane, jakby zostały pozbawione życia. To była sytuacja, w której wszyscy wygrywają: słowo traciło swoje autentyczne znaczenie i można było go użyć do powiedzenia czegoś innego. Można go było nawet użyć do powiedzenia tego samego, znacząc coś innego. Ci, którzy nie zapomnieli katechizmu, wiedzą, kim jest książę zamieszania. Wiedzą również, że w obliczu braku autorytetu zwycięża tyrania. I wiedzą również od dwóch tysięcy lat, że żadna religia poza ich własną nie wymagała od nich coraz większego rozwoju, wyzwolenia się od samych siebie, zapuszczenia korzeni i wzniesienia się z wielką ufnością ku niebu. Katolicyzm ma tak wiele do zaoferowania naszej epoce, która wciąż grzebie Antygonę i wkrótce przestanie ją znać. Tyrania ma zatem wolną rękę, by infiltrować codzienne życie każdego człowieka. Działa zatem, jak przewidział Philippe Tesson, poprzez finanse i rynek, jedyne wektory świętej równości.

Kiedy zapominamy o prawie, sami tworzymy prawo!
Istnieją mury obronne władzy, instytucje. Wśród nich: Kościół. Wzrastaj w sobie, aby przekazywać. Pomnażaj siebie, aby pomnażać innych. Żadne motto władzy nie jest obce Kościołowi. Można by wręcz pomyśleć, że je wymyślił. Zlewają się z nim. Kościół jednak był bliski zapomnienia o swoich fundamentach, pozwalając się zanieczyścić. Również tutaj słowo to utraciło swoje autentyczne znaczenie i mogło oznaczać coś innego niż to, co zamierzał. Przygotowywał się jednak do takiego przypadku od samego początku, ustanawiając w szczególności łacinę jako język urzędowy. Sądził więc, że może wyrażać swoje nauczanie bez zmiany jego znaczenia. Czas jawnych herezji wydawał się odległy i być może z tego powodu, zmęczony wojną, Kościół stracił czujność i pozwolił się zanieczyścić. Jak zwykle, atak nadszedł od wewnątrz. Sobór Watykański II oznaczał zerwanie, nie oznaczając zerwania, i słusznie, ponieważ słowo „zerwanie” nie oznaczało już tego, co zawsze oznaczało. Struktury, jak wszędzie indziej, uległy rozbiciu lub stały się płynne, co w pewnym sensie sprowadzało się do tego samego. „Jasne zostaje zastąpione przez niejasne, które trzeba nieustannie „interpretować”, prawdziwe przez niejasne. Mówiliśmy o „postępie dogmatycznym”. Sobór Watykański II i nowa liturgia wynalazły nowy sposób nauczania, dogmatyczną regresję”. 8 Kościół zatem nadal krwawił i tracił wiernych i kapłanów 9 i choć reformy w żaden sposób nie spowolniły ani nie powstrzymały tego krwawienia, oświecone umysły wciąż domagały się dalszych reform. Choroba reform mocno uderzała w Kościół. Kiedy zapomina się o prawie, tworzy się prawa! Autorytet opuścił Kościół, który cierpiał na te same choroby, co w epoce, w której powinien był nim kierować i nadawać mu sens. „A nie dostosowujcie się do tego świata, ale przemieniajcie się przez odnawianie w Duchu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża, co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe”. 10 Kościół wiedział, że nie powinien budować na piasku. Wiedział od dwóch tysięcy lat, że ma niezaprzeczalnego asa w rękawie: polegał na swojej autorytatywnej tradycji, której nie mógł sprzedać. Sprzedał ją. Trochę. Ponieważ wszystko stawało się trochę jak pragnienie wszystkiego. Kościół po uszy podjął próbę rewolucji, by pokazać, że nie daje się pomiatać, że i on jest zdolny mówić rzeczy swoich czasów, mówić jak równy z równym, nie udawać głupka i zrzędy na salonach, by dobrze się prezentować… Kolejna reakcja, kolejna reakcja, w obliczu świata, który prężył muskuły, przyjmując postawy świata. Nie wiedzieliśmy już, do których świętych się zwrócić. Nie rozumieliśmy już wiele z tego, co mówiono, albo rozumieliśmy tylko źle, bo same słowa straciły znaczenie. A teraz oceniali się nawzajem… Co więcej, powinniśmy byli wrócić do podstaw, ale wciąż brnęliśmy na oślep. Europa wkraczała w okres, w którym wszystko, co nowe, było dobre, gdzie tylko to, co nowe, było dobre. Stany Zjednoczone nie były daleko w tyle. Cóż więc dobrego było w starych rzeczach, takich jak Kościół? Zamiast rozmawiać o świecie i jego wadach, rozmawialiśmy ze światem jak z przyjacielem w barze. Mieliśmy się czegoś nauczyć od każdego, myśleliśmy, nawet od grzeszników; czyż Chrystus nie przyszedł po nich? Kerygmat! Kerygmat, nie moralność! krzyczeli z dachów, jakby chcieli przekonać samych siebie, że postępują słusznie. Liczy się kerygmat! Oczywiście, tłumy nie szły już w procesji, bo procesji już nie było. I tłumy opuszczały również kościoły… Krótko mówiąc, ludzie marzyli o kerygmacie, jakby to był wspaniały wieczór! Nie pokazywali już Boga, lecz wszędzie wychodzili Mu na spotkanie. Ale kerygmat narzucał coś, co było mniej lub bardziej niewypowiedziane: nawrócenie. Nie było to proste orędzie, było to orędzie, które zmieniało życie, które zobowiązywało. Co więcej, hierarchia nie zadowalała się błogosławionymi uśmiechami. „Pójdź za Mną!” Nie jest w żaden sposób spokrewnione z pytaniem: „Napijemy się razem?”, lecz z natychmiastowym posłuszeństwem, tak drogim świętemu Benedyktowi. Aby tak mówić, należało przywdziać zbroję autorytetu i przez cudowną zarazę, zakładając zbroję, stawało się autorytetem. Autorytet niczego nie kocha bardziej niż wcielania się. Nie bierze siebie za kogoś innego, staje się tym innym. Fałszywe autorytety mogą uwodzić, ale nigdy nie osiągają tej przemiany. Fałszywe autorytety, herezje, bo musimy je nazywać po imieniu, pozostają chwilowymi bożkami; nie przemieniają się, uwodzą ani nie przekonują. I chcą wybierać, to jest ich wielkie nieszczęście. Chcą wybierać to, w co chcą wierzyć. Znów te czasy! Chcemy wierzyć, ale sami zdecydujemy, jak i w co wierzymy. W tym Kościele brakowało fundamentalnego nakazu: nie wystarczyło spotkać Pana, nawet poczuć emocje, w epoce urazy i indywidualizmu, ale stać się świadomym. Chrystus nie przyszedł, by nałożyć nam „łatkę” na rzucenie palenia czy zmusić do lepszego zachowania; przyszedł, by odprogramować nas ze wszystkiego, w co wierzymy, i obiecać nam nowe człowieczeństwo, nowe człowieczeństwo, prawdziwe człowieczeństwo! W momencie ogłoszenia zabrakło świadomości. Byliśmy świadkami nadejście „idei w powietrzu, idei zawieszonych w powietrzu”, jak trafnie ujął to Claude Tresmontant. Te idee w powietrzu stanowiły bezprecedensowe zanieczyszczenie, bo jak można zakorzenić się w słowach, które utraciły swoje znaczenie?

Czy Kościół Chrystusowy może żyć bez autorytetu?
Chrystus poświęcił się za człowieka, który z kolei musi poświęcić się za niego. Poświęcić się, to znaczy poświęcić swoje uczucia, emocje, poświęcić wszystko lub prawie wszystko, co kocha na ziemi, aby dążyć do wyższego życia, do stania się tym nowym człowiekiem, którym święty Paweł uczy nas stawać się w swoich listach. Spotkanie, a potem poświęcenie, ponieważ pragnienie Boga przyćmiewa i dominuje, gdy drobne pragnienia, jakkolwiek rozkoszne by nie były, uniemożliwiają przemianę. „Odpowiedź leży w sposobie, w jaki Bóg objawia się w Biblii: jako Ten, który kocha pierwszy i który uczy nas kochać w zamian, abyśmy byli zdolni, tak jak On, do podejmowania inicjatywy w miłości”. 12 To jest akt mocy Boga. Znajdujemy w nim niezbędną delikatność, pożyteczne oddanie, ofiarowane posłuszeństwo. „Ponieważ człowiek świata pragnie zmienić swoje miejsce, swoje przeznaczenie, swoje bożki, i aby zmieniać je nieustannie, przyjaciel Boga musi pozostać i trwać przy miejscu, w którym Bóg go umieścił. W istocie, między przyjaciółmi Boga a światem istnieje antyteza i zerwanie. Co jeden wybiera, drugi odrzuca. W przeciwnym razie nie byłoby już dwóch obozów, lecz tylko jeden: świat”. 13 W Regule św. Augustyna: „Miejcie jedną duszę i jedno serce, zwrócone ku Bogu”. Kiedy kochamy Boga, stajemy się uczniami Boga, pragnąc Go poznać i coraz bardziej Mu się podobać. Autorytet nie działa sam, buduje, ale bez wolności jest niczym lub połową. To, co Philippe Tesson wyczuł podczas rozmowy z Laurentem Joffrinem, można streścić jednym słowem: zazdrość. Cały Nowy Testament jest lekarstwem na zazdrość. Wszystkie słowa Jezusa są szczepionką przeciwko zazdrości. Philippe Tesson, wierny intuicji, przeczuwał, że koniec autorytetu będzie oznaczał nadejście katastrofy. W ten sposób, aby objąć świat, Oblubienica Chrystusa zainicjowała wewnętrzną konfrontację między dogmatem a duszpasterstwem. Myślała, że na tym skorzysta. Popularne powiedzenie, inna forma autorytetu, można by rzec autorytet ludowy, błagało, by nie porównywać, „porównanie nie jest rozumem”, ponieważ mądrze wiedziało, że porównanie budzi zazdrość. Nie ma sensu przeciwstawiać dogmatu duszpasterstwu, ponieważ dogmat obejmuje, prowokuje i wymaga duszpasterstwa. Wszystkie te inicjatywy często przyjmują postawę, którą Dom Guéranger wyobrażał sobie jako sposób na „ trochę mniej wierzyć”. 14 Uczynić jarzmo nieco lżejszym? Chrystus już to uczynił i obiecał. Nie ma potrzeby do niego dodawać. Współczesny Kościół pragnął zatem przeciwstawić się komplementarnym koncepcjom. Święty Hieronim oświadczył: „Jezus Chrystus postępuje tu jak lekarz wobec chorego, który postępuje wbrew wszystkim jego zaleceniom? Zaprawdę” – powiedział mu – „jak długo będę marnował czas i trud mojej sztuki w twoim domu, gdzie nakazuję jedno, a ty nigdy nie zaniedbujesz innego? A kiedy przychodzisz i przypisujesz innym trwanie twojej choroby, czyż nie zostajesz tam na zawsze? Pokolenie pozbawione wiary i zdrowego rozsądku, jak długo mam być wśród was i cierpieć?” 15 Benedykt XVI, prorok, podsumował obecną sytuację już w 1969 roku w kilku zwięzłych słowach: „Wkrótce będziemy mieli księży sprowadzonych do roli pracowników socjalnych, a przesłanie wiary do wizji politycznej. Wszystko będzie się wydawało stracone, ale w odpowiednim momencie, dopiero w najbardziej dramatycznej fazie kryzysu, Kościół się odrodzi”. Z obecnego kryzysu wyłoni się „Kościół jutra – Kościół, który wiele straci. Będzie mniejszy i będzie musiał zaczynać niemal od zera. Nie będzie już w stanie zapełnić wszystkich budynków wzniesionych w okresie swojej prosperity. Wraz ze zmniejszaniem się liczby wiernych utraci wiele ze swoich przywilejów. W przeciwieństwie do okresu wcześniejszego, Kościół będzie postrzegany jako prawdziwie wspólnota ludzi ochotników, do których wstępowali dobrowolnie i z wyboru. Jako mała wspólnota, będzie zmuszony do znacznie częstszego zwoływania nabożeństw z inicjatywy swoich członków”. 16

Ponowne odkrycie znaczenia hierarchii
Hierarchia, wraz z autorytetem, stała się najbardziej potępianą rzeczą, jaka istnieje. Za jakiś czas, jeśli jeszcze się to nie stało, preferowana będzie tyrania, która ma swoją własną melodię, która schlebia i schlebia. Wolność wciąż słabnie w sercach ludzi. Francja, która w swojej historii wysoko wznosiła flagę wolności i szerzyła ją po całym świecie, opuściła ją. Pod naporem relatywizmu Kościół wciąż się cofa; nie może już polegać na orędziu Chrystusa, ponieważ trzyma je przed sobą jak tarczę. On jest czymś o wiele więcej. Jest „prawdą, drogą i życiem”, gdy używa go jedynie do ochrony swojego życia. „Kto straci swe życie z mego powodu i z Ewangelii, zachowa je”. 17 Wszystkie te podziały, często tworzone przez duchownych, muszą zostać pokonane. Żaden dogmat nie istnieje bez duszpasterstwa; dogmat obejmuje duszpasterstwo od zarania dziejów; jest wręcz, w pewnym sensie, zastosowaniem duszpasterstwa. To rozróżnienie istnieje w religii prawosławnej, która próbuje badać umysły i serca i wymaga „praktyki” dogmatu. Wcześniej, gdy małe dziecko podchodziło do stołu z delikatnymi przedmiotami, uczono je, powtarzając „w porę, w porę i nie w porę”, by do nich nie podchodzić i ich nie dotykać. Aby, że tak powiem, powstrzymać swoje pragnienia. We współczesnej edukacji przedmioty umieszczane są wysoko, tak że są niedostępne. Już się nie uczymy. I w ten sposób pozbawiamy je znaczenia. To samo dotyczy wielu przedmiotów, w których autorytet nie ma pierwszeństwa: takich jak potępiana dziś asymilacja, która zawsze obejmowała integrację. Każdy Francuz wie to w głębi duszy. Kiedy ktoś stawał się Francuzem, stawał się katolikiem i rzymskim. Nie możemy już wierzyć w żadne z nich, aby chcieć integracji. Wiedza, że integracja stworzy wielokulturowość, która doprowadzi do komunitaryzmu. Integracja to kochanie innych bez autorytetu. Brak chęci pomagania im w rozwoju poprzez wkład nowej kultury, chęć dzielenia się z nimi niczym i chęć niewiedzy o nich. Tworzenie zazdrości społecznej. „Pociesz się, nie szukałbyś mnie, gdybyś mnie nie znalazł”. 18 Autorytet odradza się z miłości, którą do niego żywimy. Podobnie jak tradycja. Co więcej, nawiązując kontakt z tradycją, nawiązujemy kontakt z autorytetem. Modlitwa oferuje priorytetowy dostęp. Modlitwa, która stawia nas z dala od zgiełku świata. Modlitwa i poczucie sacrum. More majorum , jak powtarzają legioniści przed bitwą lub paradą. Pragnienie zajęcia pozycji, zachowania i upamiętnienia chwały starożytnych. Uznanie się za godnego jej i, czyniąc to, oddanie jej czci.

Gdyby ksiądz wiedział...
W fascynującym artykule prałat David Macaire napisał19 : „Dzieła ludzkiego ducha, gdy nie boją się Boga, okazują się straszliwymi panami. Sprawiając, że Dobry Bóg, Jego słudzy, Jego liturgia, a nawet Jego Imię znikają, nasze społeczeństwo zbudowane na humanizmie, nauce, polityce i ekonomii zbłądziło. Zamiast wyzwolić Człowieka, oślepiło go, zniewoliło, a następnie zaczarowało”. Arcybiskup Saint-Pierre i Fort-de-France wyjaśnił w tym artykule, że świat się zmienia, że przeszliśmy od większego komfortu do większego komfortu, ale nadchodzą trudniejsze czasy. Przytoczył anegdotę znalezioną w internecie: „Mój dziadek przeszedł 16 km, mój ojciec przeszedł 8, ja jeżdżę cadillakiem, mój syn jeździ mercedesem, a mój wnuk będzie jeździł ferrari… ale mój prawnuk znów będzie chodził”. Wierzę — kontynuował dominikanin — że trudne czasy powróciły… To w pewnym sensie dobra nowina: nasi wnukowie znów będą chodzić, będą biedniejsi, ale będą bardziej godni swoich ojców! Będą wojownicy na świecie i męczennicy w Kościele, Wielki Tydzień nas do tego przygotowuje!”. Musimy jednak na nowo odkryć pamięć, nić naszej historii. Ewangelia św. Jana obiecała Duchowi Świętemu, że będzie pamiętał słowa Chrystusa. Święty Augustyn oświadczył: „Sedis animi est in memoria” (siedziba ducha jest w pamięci). Tak napisał również zmarły ojciec Gordien w swoim testamencie duchowym 20 , przekazanym 20 marca 2022 roku osobom obecnym na mszy żałobnej: „Kapłan musi być przede wszystkim po stronie Boga. To znaczy, że musi spędzać czas w obecności Pana, aby być z Nim”. Powołując się na świętego Proboszcza z Ars, powtórzył za nim: „Gdyby kapłan wiedział, kim jest, umarłby”. Z dala od przemówień, które wpędzają księży w poczucie winy za to, kim są, lub za to, kim nie są. Z dala od sporów o klerykalizm czy antyklerykalizm… Ojciec Gordien przywołał piękne przemówienie Benedykta XVI, który połączył wolność i posłuszeństwo, ponieważ „wola Boża nie jest tyrańska, poza naszym bytem, lecz jest «wolą twórczą»” 21 , w której kapłan odnajduje swoją tożsamość. Nie powinniśmy zatem lękać się posłuszeństwa, które pozostaje najbardziej uporządkowaną drogą do wślizgnięcia się w opończę władzy. Opat Gordian będzie dyskretnie mówił o prześladowaniach, jakich doświadczył w swoim zbyt krótkim powołaniu, ponieważ wiedział, że zawsze postępował zgodnie z wolą Pana i w harmonii tej relacji. „Tak, Panie, chcę przyjść do Ciebie, zbliżyć się do Ciebie, który jesteś całym moim szczęściem, i powierzyć Ci ten ciężar cierpienia, który po cichu ciąży na moich ramionach. Jeśli taka jest Twoja wola, zgadzam się go nieść, ale z Tobą, ponieważ bez Ciebie moje życie popada w ruinę. Pragnę zostać obciążony Twoim jarzmem, to znaczy Twoją najsłodszą wolą, abym czynił to, czego chcesz, i stał się Twoim prawdziwym uczniem. „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy uginacie się pod ciężarem brzemienia”. Wspaniałe przykłady przywracają wiarę w autorytet. Przykłady wiary, które przywracają wiarę. Zakorzenienie wiary poprzez modlitwę. Kardynał Sarah przypomina nam, w porę i nie w porę, jak kryzysy Kościoła wynikają z braku wiary, a zatem z braku modlitwy. Wraz z opatem Gordianem świętujmy autorytet Henryka Anzelma 22 , który stanął między bezbronnymi noworodkami a napastnikiem z nożem, który uciekł przed tym młodym człowiekiem uzbrojonym w plecak: „To, co było w nim, bało się tego, co było we mnie” – powiedział 25-latek w drodze na katedrowy Tour de France! Pomyślmy o owocach Arnauda Beltrame 23 , który nie ugiął się przed demonami i okazał największą miłość, oddając życie za ratowanie niewinnej kobiety. Nie honor przeciwko służbie ani służba przeciwko honorowi, ale uznanie, że służba jest zaszczytem. „Mam zaszczyt służyć Tobie, Panie!” Każdy z jego ludzi powtarzał tę formułę. Formułę, która jest autorytatywna i daje radość. Obie się uzupełniają, ponieważ „chrześcijańska radość ma swoje korzenie w kształcie krzyża”. 24

- Kryzys kultury. Hannah Arendt ↩
- Ewangelia Mateusza, 28, 18 ↩
- Kryzys kultury. Hannah Arendt ↩
- Chrystus, który jest królem Francji , Téqui editions , 2009 ↩
- Kryzys kultury. Hannah Arendt ↩
- Kryzys kultury. Hannah Arendt ↩
- Philippe Tesson i Laurent Joffrin. Gdzie podział się autorytet? Wydawnictwo NIL ↩
- Opat Barthe w Res Novae ↩
- Powołania. Liczba seminarzystów wyższych na świecie wzrosła z 63 882 w 1978 roku do 110 553 w 2000 roku – znacznie przewyższając tempo wzrostu populacji na świecie – i rosła bardziej systematycznie w ciągu następnej dekady, osiągając szczyt na poziomie 120 616 w 2011 roku. Liczba seminarzystów wyższych w 2023 roku wynosi 109 895. Od 2013 roku stale spada. Spadek ten był szczególnie wyraźny w 2019 roku. ↩
- Święty Paweł, List do Rzymian. 12, 1-5. ↩
- Motyw przewodni księdza Cantalamessy Raniero (w „Famille Chrétienne” nr 2358), podjęty chórem przez te części Kościoła, które pragną być awangardowe. To wołanie jest oczywiście nadal aktualne, gdyby nie miało na celu odrzucenia dogmatu, a przede wszystkim nie zmuszania nikogo do niczego. Jakby celem w dzisiejszych czasach nie było już nawracanie serc. Jakbyśmy mogli wybrać dogmat, który nam odpowiada w Kościele. ↩
- Opat Iborra. Kazanie na 17. niedzielę po Zesłaniu Ducha Świętego . ↩
- Ojciec Hieronim. Pisma monastyczne. ↩
- Dom Guéranger. Charakterystyka herezji antyliturgicznej – 1841. ↩
- cytowane przez Monsignora Pie. Francja jest chora . ↩
- Proroctwo Razingera dotyczące Kościoła. ↩
- Ewangelia Jana, 12, 23 ↩
- Blaise Pascal. Myśli ↩
- Kościół katolicki na Martynice. Nasze wnuki pójdą tam pieszo . ↩
- Opat Cyryl Gordian. Testament duchowy . ↩
- Benedykt XVI. Rozważanie o kapłaństwie wobec kapłanów diecezji rzymskiej. ↩
- Henryk Anzelm. ↩
- Zakładnik uratowany przez Arnauda Beltrame'a. ↩
- Święty Jose Maria Escriva. Korzenie radości . ↩
Więcej informacji znajdziesz na blogu Emmanuela L. Di Rossettiego
Zapisz się, aby otrzymywać najnowsze wpisy na swój adres e-mail.
To przebudzenie, „odefundować policję!”, rozkaz białej supremacji do zniszczenia. Niestety, „oni” odnieśli sukces. Stawcie opór!
Nienawiść do autorytetu często niesie ze sobą urazę do osoby, instytucji, działania, idei, dzieła lub wartości, która przez długi czas miała autorytet w sposób trwały, rozległy i głęboki, ale jest uważana za niezgodną ze swoim celem, nie przynosi już satysfakcji odbiorcom lub nie dostosowała się i nie rozwinęła w sposób respektujący świętą ewolucję mentalności.
Nienawiść do autorytetu jest więc bardzo rzadko nośnikiem urazy do wszelkiego autorytetu, nawet jeśli wydaje się przede wszystkim charakterystyczna dla danej postawy lub mentalności, co widzimy u wielu modernistycznych lub postępowych katolików, którzy nie mogą znieść tego, co w katolicyzmie od dawna ma charakter autorytarny, w sensie: od dawna stanowiło punkt odniesienia w sposób oficjalny, ale i skuteczny, ale którzy manifestują tę urazę w sposób często mniej lub bardziej autorytarny.
Ponadto, z perspektywy Tocqueville’a, jasne jest, że częste niezadowolenie stanowi jedną z głównych cech charakteru homo democracyus, co oznacza, że rzadko zdarza się, aby cokolwiek miało autorytet, trwający przez czas i w głębi, w jego duszy, w jego sercu, w jego umyśle, w jego myślach, w jego działaniu i w jego życiu, tym bardziej że homo democracyus woli konformistyczny i krótkoterminowy kult zmiany i ruchu od wierności czemuś, co pochodzi z głębi czasu i jest przekazywane przez tradycję międzypokoleniową.
Na koniec, po co ukrywać szacunek dla tego, co przez dziesięciolecia, a nawet stulecia było autorytetem w zachodnioeuropejskiej cywilizacji, jest często oceniane jako niepoprawne kulturowo, politycznie, religijnie i społecznie, z medialnego i globalnie poprawnego punktu widzenia, bliskiego wielu naszym przywódcom.
Mają prawo uciekać się do stereotypów niosących ze sobą dyskryminację, wyraźnie ujawnianych i wykorzystywanych na korzyść tych, którzy należą do obozu dobrych, a na szkodę tych, którzy do nich nie należą, ale inni nie mają kulturowego i społecznego prawa do uciekania się do innych stereotypów niosących ze sobą inną dyskryminację, czasem znacznie bardziej uwzględniających złożoność i różnorodność jednostek, ich motywacji i sytuacji.
Dziękuję za dogłębny komentarz, który mogę uznać jedynie za swój. Uogólniłem nienawiść do autorytetu, nie dlatego, jak Pan zauważył, że istnieje nienawiść do wszelkich form autorytetu, ale raczej dlatego, że powszechna nienawiść do przeszłości lub do tego, co było autorytetem w przeszłości, jak Pan powiedział, stała się motywem przewodnim. Zatem w moim uogólnieniu nie chodzi o ogólną władzę, ale o wszelkie formy władzy. Na koniec zwraca Pan uwagę na fakt demokratyczny, który sprzyja i rodzi zawiść w społeczeństwach, a nikt, w jej współczesnej formie, nigdy nie ma odwagi, by zapewnić jej ochronę. Odniesienie do Toqueville'a jest w tym kontekście jak najbardziej uzasadnione.
Twoje myśli odnoszą się do przebudzenia, które niszczy wszelkie normy społeczne, bardzo aktywnego w kręgach akademickich i kulturalnych oraz wśród młodzieży, która atakuje Mona Lisę, by obudzić społeczeństwo i uświadomić mu głód na świecie. Fanatyczna ideologia.
Policja jest symbolem władzy, postrzeganej jako zło wymierzone w ludzi. W Chicago, Nowym Jorku nie ma już białych policjantów – białych suprematystów – ani ochrony.
Musimy mieć nadzieję na powrót do „zdrowego rozsądku”, nasi rolnicy są tego przykładem.
Zwolennicy lewicowości kulturowej, która jest w szczególności ekolewicowa, homoseksualna, proimigracyjna, są następcami lub spadkobiercami, mniej lub bardziej nieświadomymi lub pośrednimi, wszystkich tych, którzy nigdy nie wybaczyli rzeczywistości, że pokonała komunizm, a następnie socjalizm w drugiej połowie XX wieku. Mają oni rachunki do wyrównania i zemstę do wymierzenia, a raczej zemstę do wywarcia, na europejskiej lub zachodniej antropologii i cywilizacji oraz na złożoności lub różnorodności, sztywności lub solidności rzeczywistości.
Wiele osób wyobraża sobie, że wierność tradycyjnym odniesieniom jest równoznaczna ze służalczością, co czasami jest prawdą, i że odrzucenie lub odmowa odniesień, które były autorytatywne przez dziesięciolecia, a nawet stulecia, ma charakter emancypacyjny lub wyzwalający, co również tutaj czasami ma miejsce, podczas gdy ta odmowa lub odrzucenie często ma charakter wyzwalający lub manipulacyjny, jak widzieliśmy w XVIII wieku w części francuskiego Oświecenia, przy czym francuski komponent filozofii Oświecenia z pewnością nie był najgłębiej filozoficznym komponentem w filozofii Oświecenia.