W sercu ciemności życie

Drzewo Życia

Po obejrzeniu „Drzewa życia” przez długi czas powstrzymywałem się od pisania o tym filmie. Walczyły we mnie dwie siły. Ujarzmiony poezją, stanem błogości, w którym byłem zanurzony, bałem się poruszyć powierzchnię tego dzieła. Byłem tak pochłonięty tajemnicą tego filmu, że nie rozumiałem negatywnych reakcji i nie byłem zdolny do krytycznego myślenia . „Drzewo życia” oparte jest na Księdze Hioba. Ta mroczna księga mówi o życiu i relacji człowieka z Bogiem. Jest to obecne w wielu księgach Biblii. Księga Hioba rozpoczyna się jednak dialogiem między Bogiem a Szatanem, który igra z człowiekiem. Wrażenie, jakie pozostawia w nas ten dialog otwierający, jest dziwne. Oczywiście, dialog otwierający nie pochodzi z tego samego okresu, co główna historia. Nie ma to znaczenia, w rzeczywistości wrażenie, jakie pozostawia, jest obecne w całej książce. Jak Bóg może igrać ze swoim ukochanym stworzeniem? Pochopne zakończenie odzwierciedla nieprawdopodobność sytuacji. Prawdę mówiąc, po usunięciu kory, Księga Hioba odsłania sedno relacji między Bogiem a człowiekiem. Film Terrence'a Malicka „Drzewo życia” ma tę samą ambicję.

Czym jest życie? Era używa wyrażenia „wolność jednostki”, czyli przyjemność, aby wyjaśnić życie. I era zna wiele technik jego analizy 2 Ci, którzy tłumaczą życie przyjemnością, w szczególności usuwają z życia to, co było przedtem i potem. Usuwają z życia narodziny i śmierć, i dają sobie czyste sumienie w obliczu zła. Ci ludzie są nędzni. Czeka ich ubóstwo. Niech zło ich uderzy, a niezrozumienie, pustka, nicość ich pochłonie. Niech ich unicestwi. Ale ci ludzie mają wymówkę, że nie wiedzą; materializm zamknął ich serca przed Bogiem. Co powinniśmy myśleć o wierzącym, który polegałby na technologii, aby się uspokoić? Co powinniśmy myśleć o wierzących, którzy niestrudzenie szukają schronienia w technice, technice myślenia, że zostaną oszczędzeni, ponieważ ich zachowanie na to pozwala? Uważać, że istnieje logika świata, logika Boga, i zakładać, że ta logika jest zrozumiała dla człowieka, to technika odwetu, która, podobnie jak technika przyjemności, jest środkiem, ale nie celem.

Księga Hioba – nowe spojrzenie

„Drzewo życia” to wizualna reprezentacja „Księgi Hioba”. Początek filmu, pierwsze dwadzieścia minut, ukazuje kobietę na dwóch etapach jej życia: dziesięcioletnią dziewczynkę, która budzi się do piękna świata, pocieszona ramieniem ojca, obcuje z naturą, mówi od niewinności do niewinności, odzyskuje zagubioną owcę, jesteśmy w Raju przed grzechem. A potem, jako dorosła, bawiąca się z dziećmi, szczęśliwa i przekonana matka, której nagrodą jest pocieszenie, i nagle, bo zło zawsze jest nagłe, gdy dowiaduje się, że nigdy więcej nie zobaczy syna. Rodzic, któremu powiedziano, że jego dziecko nie żyje, niezależnie od tego, czy jest wierzący, czy nie, najpierw myśli, że nigdy więcej go nie zobaczy. Odczuwany ból jest nie z tej ziemi. Terrence Malik wciąga nas w ten ból. W samo sedno tego bólu. Kiedy matka otrzymuje list z informacją o śmierci syna, właśnie wyrecytowała lekcję harmonijnego życia, której nauczyła się w szkole: „Siostry powiedziały nam, że w życiu są dwie ścieżki: ścieżka natury i ścieżka łaski. Musisz wybrać, którą pójdziesz”. Dziewczynka, a za jej pośrednictwem siostry, potajemnie wzywając świętego Pawła i „O naśladowaniu życia Jezusa Chrystusa”, intonują ścieżkę do uporządkowanego życia: „Łaska nie szuka własnego zysku. Akceptuje bycie ignorowaną, zapomnianą, niekochaną. Akceptuje zniewagi i krzywdy. Natura szuka tylko własnego zysku. Natura narzuca swoją wolę. Kocha dominować, robić, co jej się podoba. Znajduje powody do cierpienia, podczas gdy świat wokół niej jaśnieje, a miłość uśmiecha się we wszystkim”. Według Sióstr: „Drogi łaski nigdy nie prowadzą do nieszczęścia”. » A matka, pani O’Brien, grana intensywnie przez Jessicę Chastain, kończy wspominanie tego szczęścia tymi słowami, swoimi własnymi słowami: „Będę Ci wierna… Cokolwiek się stanie”. Tak, ale łatwo jest wypowiedzieć te słowa przed wydarzeniem. Łatwo jest wypowiedzieć te słowa przed złem. Przed złem wszystko jest łatwe, bo jesteśmy na świecie, w naszym świecie z jego łatwo rozpoznawalnymi cechami, a technologia nas chroni. Ale życie to nie bajka. W życiu nie można zamknąć oczu, powiedzieć sobie, że ten list nigdy nie dotarł, powtórzyć sobie, że wybraliśmy drogę łaski i że nigdy nie prowadzi ona do nieszczęścia. „Będę Ci wierna… Cokolwiek się stanie”. Kiedy wypowiada to zdanie, pani O’Brien nie wie, że jest blisko Piotra, mówiącego do Chrystusa: „Choćby wszyscy polegli, to przynajmniej nie ja! […] Choćbym miał umrzeć z Tobą, nie, nie zaprę się Ciebie”. (Mk 14, 29-32). Pierwsza przerwa, zasadnicza przerwa filmu, następuje wraz ze śmiercią syna. Czujemy narastający gniew. Wobec rodziców i przyjaciół z tym potokiem słów, które nie mają znaczenia dla tych, którzy dotykają zła palcem 3 . „On jest teraz w rękach Boga” (— Jakby nie był zawsze). „Z czasem twój smutek minie, nawet jeśli trudno go przyznać.” (— Chcę umrzeć, być z Nim). „Bóg zsyła muchy na rany, które powinien uleczyć.” (— Co z tego zyskałeś?). Jedna ludzka cecha łączy wszystkie epifanie zła na świecie: niesprawiedliwość. Terrence Malick niczego nie wyjaśnia. Nie analizuje. Nie osądza. Pokazał nam koniec świata z bólem uderzającym w serce rodziny. Gniew, który wzbiera jako pierwsza reakcja na niesprawiedliwość. Wykrzykiwanie wściekłości i nienawiści do wszystkiego, co nie jest tym bólem. Do wszystkiego, co nie rozumie ani nie obejmuje tego bólu. Teraz nic nie może objąć zła, z wyjątkiem tego, kto go cierpi. W wizji Malicka jest to moment, w którym należy przypomnieć sobie tę frazę Boga, która otwiera film i rozpoczyna dialog Boga w „Księdze Hioba”:

„Gdzie byłeś, gdy zakładałem fundamenty ziemi?… Gdy gwiazdy poranne radośnie śpiewały, a wszyscy Synowie Boży wykrzykiwali z radości?”4

Malick podejmuje więc śmiałe ryzyko. Amerykańscy dziennikarze, i to nie byle kto, porównywali Terrence'a Malicka do Hermana Melville'a, ale ci dziennikarze mają szczęście, że cieszą się znacznie większą wolnością niż ich francuscy odpowiednicy. Terrence Malick należy do tych nielicznych współczesnych artystów, którzy nie oferują wizji swojego uwięzienia, wizji metody, która wycofała się w siebie i szuka użalania się nad sobą; Terrence Malick szuka wolności i ją sobie rości. Postanawia, że nadszedł czas, by przyjrzeć się światu. A raczej, by przyjrzeć się stworzeniu. Życie musi zostać poddane przeglądowi, a „Drzewo Życia” jest emanacją tej idei. Amerykański reżyser postanawia zatem pokazać nam moment Stworzenia. Ten moment hic et nunc, kiedy „gwiazdy poranne wybuchają pieśnią, a wszyscy Synowie Boży wołają z radości”. Alfa. Przez około piętnaście minut, poprzez symfonię obrazów i muzyki, Malick prowadzi nas od początku świata do początków rodziny O'Brienów. Alfa rodziny jako alfa świata. Terrence Malik postanawia pokazać to wszystko. To nie ambicja, to teofania. Jak Księga Hioba. Terrence Malick filmuje ogromny kalejdoskop dzieciństwa; zbiera wszystkie te wióry życia i komponuje witraże. Życie jest cudowne. Pierwszy syn, Jack, jest Adamem w swoim raju. Ale bardzo szybko zbierają się chmury. Rodzi się drugi syn. Jack nie jest już sam. Czuje, że nie jest już tak kochany. Chce mieć matkę tylko dla siebie, jak przed wydarzeniem: narodzinami brata. Zazdrość szybko pojawia się w relacjach międzyludzkich. A Terrence Malick filmuje wszystkie te chwile, tę wolność, tę intensywność dziecięcej radości. I tu znów, niewiele filmów udało się ukazać trudności dorastania dziecka. Jack jest jednym z tych dzieci, które nie mogą znaleźć swojego miejsca wśród rodzeństwa, w rodzinie, w życiu. Zawsze wydaje się ono albo zbyt szerokie, albo zbyt wąskie. Czuje trudności w życiu. Jack i jego brat, spacerując z matką po mieście, widzą nędzę: przestępców złapanych przez policję, niepełnosprawnych, alkoholików. Jedno z dzieci zadaje naturalne pytanie: „Czy to może się przytrafić każdemu?”. A matka, która jest jak anioł, ale jak ziemski anioł, podlegająca zatem prawom świata, każe mu milczeć. Rodzi się zazdrość. „Nie ściągajmy na siebie złego spojrzenia”. I nie odpowiada. Postanowiła podążać ścieżką łaski – można powiedzieć, sądząc po filmie, że podąża ścieżką łaski doskonale, skrupulatnie i rozkosznie, ale przestrzega ziemskich praw. Sytuuje się w filozofii odwetu. Filozofii pocieszenia. Filozofii, która działa na świecie, dopóki zło nie ingeruje w ten świat.

Bezużyteczność technologii w walce ze złem

Akcja „Drzewa Życia” rozgrywa się w latach 50. XX wieku w Waco w Teksasie. Dzieciństwo zawsze było takie samo od zarania dziejów. Dzieciństwo ma swój własny świat, do którego dorośli nie mają wstępu, a gdzie przekraczanie granic stanowi najbardziej niezwykłą przygodę. Jednak bardzo szybko dzieciństwo nękają pytania: „Kim jestem?”, „Co powinienem robić na tym świecie?”. Relacja z Bogiem opiera się na pytaniach. Pytania stanowią fundament. Śledząc relację ojca z synem, odkrywamy, że pytania narzucają pewniki; pewniki, które są prawdziwe lub fałszywe, ale pewniki wzmacniają; są one ostoją charakteru. Polityka odwetu to pewnik często stosowany przez dorosłych wobec dzieci. Pozwala im wyjaśnić to, co niewytłumaczalne. Przede wszystkim ukierunkowuje to, co niewytłumaczalne, aby stało się racjonalne. Wyjaśniać to kontrolować. Kiedy Hiob zostaje uderzony przez Boga, kiedy traci wszystko, co ma – rodzinę, majątek, zdrowie, trzej przyjaciele przychodzą go odwiedzić i jeden po drugim wygłaszają mu kazania. Trzej przyjaciele przychodzą, by wyjaśnić mu, czego nie wie o sobie i swoim życiu. Przychodzą, by powiedzieć mu, że postąpił niewłaściwie, że najwyraźniej tego nie wie, a jeśli nie wie, jest tym bardziej winny. Krótko mówiąc, przytłaczają go. Hiob, ich przyjaciel, nie może zostać potępiony, jeśli nie postąpił niewłaściwie, a tylko jego ignorancja przesłania mu myśl, że jest niewinny. Czyż nigdy nie spotkaliśmy przyjaciół, którzy wiedzą lepiej niż my, co się z nami dzieje? Ile rozmów z przyjaciółmi prowadzi donikąd w taki sposób? Kiedy niezrozumienie panuje niepodzielnie i nie podlega dyskusji, kiedy w głębi duszy wiemy, że wydarzenie, które ma miejsce, zapoczątkowuje nową przygodę i że ci przyjaciele przekazują prawdy z innej epoki, całkowicie odbiegające od intensywności naszego nowego świata 5 Gdy tylko Hiob zostaje uderzony przez Boga, wie, że to Bóg go uderza. Pytanie staje się bardziej subtelne. Nie: „Dlaczego świat, a nie nic?” w stylu Heideggera czy Leibniza, ale: „Dlaczego na świecie istnieje zło?” Od dzieciństwa świat rozpada się na kawałki, a pytania zalewają nas lawiną. „Dlaczego ludzie umierają?”, „Dlaczego ludzie cierpią?”. Pytań jest zawsze więcej i przede wszystkim bardziej uwodzicielskich niż odpowiedzi. Ale w świecie dorosłych kochane są tylko odpowiedzi. Odpowiedzi wyrażają moc. Czas się cofa w porównaniu z dzieciństwem. W świecie dorosłych ci, którzy zadają zbyt wiele pytań, zwłaszcza w odniesieniu do nieszczęścia, które ich spotyka, zachowują się jak potępieńcy. Każda forma klątwy lub wydarzenia, cokolwiek, co można tak zinterpretować, budzi zazdrość. Trzej przyjaciele Hioba odwiedzają go i pouczają, ale przede wszystkim nie słuchają jego pytań, bo w przeciwnym razie wniknęliby w jego intymność. A nie wnikają w tę intymność, bo się boją, umierają ze strachu, bo i oni z kolei ryzykowaliby tę samą karę, co ich przyjaciel. Izolują się od Hioba, rozmawiając z nim, zamykając się w swoich pewnościach i będąc głuchymi na cierpienie przyjaciela. Ich odpowiedzi mają na celu uporządkowanie dyskusji, ponieważ Hioba dotknęła zaraza. Hiob cierpi z powodu głębokiego cierpienia. Niesie je ze sobą od początku historii. Jego cierpienie okazuje się uzasadnione. Hiob wie, że Bóg go karze. Bóg jest dobry. Hiob jest dobry i przestrzega Prawa. Dlaczego dobry Bóg miałby karać dobrego człowieka, który przestrzega Jego prawa? Udręka Hioba ma swoje źródło w tym pytaniu. W tej pozornej niespójności.

„Bez miłości życie przemija jak błyskawica.”

Lęk bierze się z niezrozumienia. Jack, najstarszy syn O’Brienów, pada ofiarą lęku, bardzo wcześnie i bardzo szybko. Od momentu narodzin brata (warta uwagi jest również gra młodego Huntera McCrakena – te dzieci Ameryki mają niesamowitą skłonność do wcielania się w role fikcyjne, jakby byli doświadczonymi aktorami), mury są zawsze zbyt blisko niego. Jest zawsze otoczony, odgrodzony, uwięziony. Zawsze czuje się uwięziony przez siebie, przez ojca, matkę, braci lub swoje czyny. „Niemożność zapomnienia prawdy – oto pierwsza cecha lęku” 6 . Ale prawda jest tym, co przeżywamy, czymś, co nam się narzuca i nad czym nie sposób mieć kontroli. „Nie mogę robić tego, co chcę. To, czego nienawidzę, robię”. Jack ignoruje ścieżkę łaski. Nic nie rozumie, a raczej nie wie, nie czuje, że odpowiedź leży głębiej niż ten prosty wybór między łaską a naturą. Czuje, że istnieje coś bardziej kruchego niż te dwie ścieżki. Te dwie ścieżki są z tego świata. Te dwie ścieżki są techniką. Jak każdą technikę, nie należy ich umniejszać, lecz stawiać na swoim miejscu. To, co uderza w tę rodzinę lub Hioba, strata brata lub syna, strata wszelkiego dobra, jest złem. Zło jest klejnotem. Nie jest z tego świata. Pochodzi zatem z innego świata. Ale interweniuje w naszym świecie. Przywołuje nas i zadziwia. Jest rada rodziny, przyjaciół pani O'Brien lub przyjaciół Hioba, ale jest, i tak w świecie zaczynamy interpretować interwencję zła, nieobecność Boga. Odpłata jest obecnością Boga, zło jest jego nieobecnością. Więc kiedy ojciec zostaje zwolniony, cały jego świat, całe jego pojęcie świata, rozpada się. Jest nieszczęśliwy. „Jestem niczym. Spójrz na tę chwałę wokół nas. Drzewa, ptaki… Byłem niegodny. Zbrukałem wszystko, nawet nie widząc tej chwały. Co za idiota. Nigdy nie opuściłem pracy. Zawsze dawałem na kościół…”. Kara jest z tego świata, a zło nie. Kara i wszystkie jej pochwały są jedynie techniczne. Podobnie jak współczesny świat, technologia może nawet stać się źródłem niepokoju, ponieważ jest traktowana jako cel sam w sobie. Źródłem niepokoju i gwałtownym pędem. Bernanos wyraźnie widział, że technologia wymyka się ze swojej roli niczym rzeka z biegu. Z czasem było tylko gorzej. Ale to człowiek go zachęca, porwany przez odczuwaną przez siebie siłę do ujarzmienia technologii. Wrażenie siły jest dość względne, ponieważ człowiekiem częściej steruje technika nr 7. Ta technika nie pozostawia miejsca na życie wewnętrzne. Odpowiedź udzielona w filmie przez panią O’Brien: „Jedynym sposobem na szczęście jest miłość. Bez miłości życie mija jak błyskawica”.

Każde nawrócenie to wielki wybuch. Hiob doskonale wie, że ma rację wobec swoich przyjaciół. Jego Stwórca, którego zawsze wielbił i któremu służył, od którego miał prawo oczekiwać kary i który dał mu ją poprzez materialne życie ponad wszelkie potrzeby, karze go w trzewiach8 . Księga Hioba to również historia wybrania. „Ach! Wolałbym być uduszony! Wolę śmierć niż ból?” – woła Hiob (7, 15). Pani O’Brien po cichu wypowiada podobne słowa, dowiedziawszy się o śmierci syna. A więc Hiob cierpiałby na darmo. Pani O’Brien również. A więc bylibyśmy niczym więcej niż słomą zmiecioną przez Boga? Trochę jak w starożytności z bogami, którzy rozporządzali ludźmi według własnego uznania i którzy często byli bardziej ludzcy niż ludzie. Czy zło ma jakiś sens? „Czy w gąszczu Wszechświata kryje się jakieś oszustwo?” – mówi ksiądz w filmie podczas homilii9 .

Terrence Malick podążał za „Księgą Hioba” krok po kroku, nadając jej obrazy ze swojego amerykańskiego dzieciństwa. Pani O'Brien poświęca czas filmowi, aby zrozumieć, podobnie jak Hiob, że zło, to zło, które pochodzi od Boga lub którego Bóg nie odmówił swoim stworzeniom, ma znaczenie; obcując ze złem, przywraca On swoim stworzeniom ich istotę: uczestnictwo w dobru. Nie da się usłyszeć tego zdania bez docenienia zła. Bóg popchnął Hioba na skraj szaleństwa, odbierając mu wszystko, co posiadał, aby stał się świadomy, aby na nowo odkrył swoją pierwotną wiarę. Hiob wierzył, że wierzył przed tym wydarzeniem. Oszukiwał samego siebie. Miał halucynacje co do swojej wiary. W tych próbach zobaczył twarzą w twarz. W sercu ciemności, w samym sercu zła, dotarł do serca życia. Żadna inna podróż nie byłaby tak budująca. „Drzewo Życia” kończy się ostatnimi słowami pani O’Brien, zanurzonymi w czasoprzestrzennej procesji, która nieodwołalnie przywołuje na myśl obcowanie świętych, gdy mówi: „Oddaję go Tobie. Oddaję Ci mojego syna”. Odkrywa ostateczne rozwiązanie swojego bólu: nawrócenie.

Scenariusz i reżyseria: Terrence Malick; zdjęcia: Emmanuel Lubezki; montaż: Hank Corwin, Jay Rabinowitz, Daniel Rezende, Billy Weber i Mark Yoshikawa; muzyka: Alexandre Desplat; produkcja: Jack Fisk; kostiumy: Jacqueline West; produkcja: Sarah Green, Bill Pohlad, Brad Pitt, Dede Gardner i Grant Hill; Fox Searchlight Pictures. Czas trwania: 2 godziny 18 minut.

WYSTĘPUJĄ: Brad Pitt (Pan O'Brien), Sean Penn (Jack), Jessica Chastain (Pani O'Brien), Fiona Shaw (Babcia), Irene Bedard (Posłaniec), Jessica Fuselier (Przewodniczka), Hunter McCracken (Młody Jack), Laramie Eppler (RL) i Tye Sheridan (Steve).

  1. Krótko po premierze filmu siedziałem w restauracji z dwoma przyjaciółmi, a przy sąsiednim stoliku dwóch młodych mężczyzn rozmawiało o filmie. Jeden z nich zapytał drugiego: „Widziałeś »Drzewo życia«?”. Drugi zrobił pytającą minę, nie odpowiadając. Pierwszy kontynuował: „Tak, oczywiście, film jest irytujący ze względu na manicheizm, ale czy widziałeś ruchy kamery Malicka?”. Nienawiść do Boga? Nienawiść do religii? Nienawiść do religii chrześcijańskiej w ogóle, a do wiary katolickiej w szczególności? Co jest manichejskiego w »Drzewie życia«? Czy młody mężczyzna nie miał na myśli, że film jest manichejski, ponieważ przywołuje Boga? I prawdę mówiąc, myślę, że temu młodemu mężczyźnie „Drzewo życia” podobało się bardziej, niż chciałby przyznać, ale bał się, że zostanie uznany za religijnego w oczach przyjaciela.

    Na szczęście ruchy kamery pozwoliły nam na ponowne zwrócenie uwagi na tę technikę i... uspokojenie nas.

    W podobnym duchu jest też oświecony amator, taki jak ten, którego słyszałem w Radio France, który twierdził: „Przestałem śledzić twórczość Malicka piętnaście lat temu”. Ten, pod maską świadomego kinomana, jest otwarcie bojownikiem nienawiści do Boga.

  2. Porównanie Stanleya Kubricka i Terrence'a Malicka często powraca. Poprzez oddech, poprzez ambicję nakreślenia mapy świata i jego początków oraz umieszczenia człowieka w sercu stworzenia lub ukazania hegemonii technologii, porównanie to ma sens, ale podczas gdy Stanley Kubrick nie znajdował rozwiązań poza światem i polegał na technologii, by rozwiązywać problemy, lub na cynizmie, by o nich zapomnieć, Malick oferuje rozwiązania poza światem, a w swoich filmach człowiek zawsze ma moc decydowania o świecie jako przyjaciel dobra.
  3. A ten głos pani O'Brien, której cierpienia nie da się usłyszeć, a co za tym idzie, wytłumaczyć za pomocą gotowych fraz, odsłania przed nami wielką wewnętrzną ciszę, w którą pogrąża się ktoś dotknięty złem.
  4. Czwarta mowa jest pochwałą piękna. Mowa Jahwe jest również pochwałą boskiej mocy. Tylko Bóg jest potężny. Tylko Bóg może poszczycić się jakąkolwiek mocą. Co głębsze, nie ma mocy poza Bogiem. To nawet nawiązuje do mowy otwierającej księgę, w której Szatan nie może uczynić niczego, czego Bóg nie autoryzuje.

    „Pan odpowiedział Hiobowi spośród burzy i rzekł:

    Kim jest ten, kto zaciemnia moje plany?

    słowami bez znaczenia?

    Przepasz swe biodra jak mąż odważny,

    Będę cię pytał, a ty będziesz mnie pouczał.

    Gdzie byłeś, kiedy zakładałem fundamenty ziemi?

    Mów, jeśli twoja wiedza jest oświecona.

    Kto ustalił te środki, czy wiesz?

    lub kto rozciągnął nad nią linę?

    Na jakim fundamencie opierają się jego podstawy?

    Kto położył kamień węgielny,

    pośród radosnego koncertu gwiazd porannych i jednomyślnych okrzyków Synów Bożych?

    Kto zamknął morze dwoma liśćmi,

    gdy wyszła z łona, skacząc;

    kiedy kładę na nią chmurę jako ubranie

    i uczynił ciemne chmury swoimi pieluszkami:

    kiedy wyciąłem dla niej limit

    i umieściłeś drzwi i zamek?

    „Nie pójdziesz dalej” – powiedziałem mu.

    Tutaj zostanie złamana duma twoich fal!”

    Czy zdarzyło Ci się kiedyś składać zamówienie rano?

    Przydzielił świtowi jego miejsce,

    tak, aby chwyciła ziemię za krawędzie

    i wstrząsa niegodziwymi?

    (Przekład Biblii Jerozolimskiej. Księga Hioba 38, 1-14)

  5. Niniejszy artykuł w dużej mierze opiera się na poruszającej książce Philippe'a Nemo „Hiob i nadmiar zła” (wyd. Albin Michel, 1999). „Zło charakteryzuje się tym, że uniemożliwia mu spokojną rozmowę, swobodne kwestionowanie samego siebie. Ten, kto wpada w otchłań, nie jest wolny; nie potrafi „stłumić skargi”, „przybrać pogodnej miny” i obiektywnie rozmyślać o świecie. Może się bowiem zdarzyć, że człowiek, który cierpiał, wyzdrowieje, powróci na stabilny grunt świata i wtedy powie: „Co mi się stało?”. Nic takiego!" Ale zło wcześniej się wycofa i uczyni to samo z siebie. Niezależnie od tego, czy zło nadejdzie, czy ustąpi, ma inicjatywę. Gdy tylko mówimy o złu pokonanym przez ludzką inicjatywę, nie mówimy o złu. Mówimy o zakłopotaniu, trudnościach, ludzkim bólu, a w obliczu tego wszystkiego o wysiłkach, heroizmie, cierpliwości. Ale wszystko to, jeśli się nad tym zastanowić, ostatecznie przywołuje raczej szczęście człowieka i zakłada, że sam problem, o którym chce mówić Hiob, został rozwiązany.

    Problem ten pojawia się tylko dlatego, że w pewnych momentach, takich jak udręka, świat zdaje się odmawiać człowiekowi nie tylko jego przychylności czy współpracy, ale nawet pomocy ze strony swojej wrogości. Odmawia walki, nie chce zaoferować pomocy swojej twardości, z którą twardość człowieka zostałaby wystawiona na próbę w heroicznej walce. Z najbardziej zaciekłych starć dobrze wiemy, że człowiek, pokonany czy triumfujący, w każdym przypadku wychodzi zwycięsko, ponieważ poprzez walkę przynajmniej potwierdza wartość swojego istnienia, swoich myśli, swojego osądu i zapewnia formę trwałości. Konieczne byłoby jednak, aby w każdych okolicznościach walka była czymś pewnym. W udręce Hioba, wręcz przeciwnie – której niezwykły charakter jedynie dobitniej odsłania samą naturę zła we wszelkim złu – ta gwarancja znika. Świat się wycofuje, otwierając swoim wycofaniem kryzys, w którym brakuje wspólnych punktów odniesienia i zasobów, kryzys, który wymaga innej odpowiedzi. (s. 42)

  6. „Ponieważ wiemy, że koniec życia jest bliski, a dokładniej, ponieważ proces, który niewidzialnie prowadzi każdą żywą istotę do śmierci, nagle stał się widoczny (jest to choroba Hioba lub uwolnienie potępienia niegodziwca), to nawet jeśli pozostaje do przeżycia długi czas lub czas o nieokreślonej długości, jest on postrzegany jako krótki. To czas wytchnienia. Ponieważ koniec jest już przewidywany, jest już obecny, nawet jeśli jest odległy w przyszłości. Tym, co charakteryzuje opisany tu stan subiektywny, jest możliwość zapomnienia prawdy, która nie tylko zaczęła być prawdziwa, ale która właśnie wyłoniła się ze snu, w którym normalnie przebywa. Czas „normalny” staje się wówczas czasem niedostępnym, czasem wcześniejszym, nieodwracalnym, nieodwracalnym. Niemożność zapomnienia prawdy jest w istocie pierwszą cechą lęku. Co więcej, myślenie zgodne z prawdą zostanie wyraźnie określone jako przyczyna lęku: „im więcej o tym myślę, tym bardziej mnie to przeraża”. (23, 15; 21, 6).
  7. W sztuce Byrona pamiętamy dialog między Kainem a Szatanem: Kain: „Czy jesteś szczęśliwy?” Szatan odpowiada: „Jestem potężny!”
  8. „Choć prawdą jest, że cierpienie ma sens jako kara, gdy jest powiązane z winą, nie jest prawdą, wręcz przeciwnie, że wszelkie cierpienie jest konsekwencją winy i ma charakter kary”. „Chrześcijański sens cierpienia”. List Apostolski Salvifici doloris Jego Świątobliwości Jana Pawła II
  9. „Czy w porządku wszechświata istnieją nieprawidłowości?”

Więcej informacji znajdziesz na blogu Emmanuela L. Di Rossettiego

Zapisz się, aby otrzymywać najnowsze wpisy na swój adres e-mail.

Dodaj komentarz

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, jak przetwarzane są dane z Twoich komentarzy .