Kopaczka złota

Dzień

Spełniał swoje jedyne pragnienie każdego dnia bez wysiłku. Wstał i w myślach policzył, ile czasu mu to zajęło. Liczył czas, jakby go opanował, podczas gdy on uciekał. Znał swój wiek, ale uparcie odmawiał zaskoczenia jego skutkami. Wezwał swój umysł i ciało, by utrzymywały je w gotowości, czujności i świadomości upadku, który toczył z nimi wojnę. Ubrał się z gracją i skrupulatnie zanurzył i zacisnął pięści w kieszeniach, lewą na chusteczce zwiniętej w kulkę, tej, którą dała mu żona, a prawą na małym krzyżyku, który również otrzymał, ale już nie wiedział, kto mu go podarował. Uspokojony ich symboliczną obecnością, dokończył przygotowania.

Uległ innemu rytuałowi – siadania w fotelu i picia kawy, patrząc przez okno na falujący krajobraz i wąwozy przecinające dal. Dał w ten sposób upust wyobraźni i księdze wspomnień. Doceniał jej kalejdoskop obrazów. Kochał tę rzekę obrazów, jednego dnia uspokajający strumień, drugiego bulgoczącą wodę; podsumowywała jego życie, wręcz je wyostrzała, przywracając mu niezwykłe szczęście, które iskrzyło w każdym jego fragmencie i narzucając mu nieocenioną motywację.

Przeczytaj więcej o „The Gold Digger”

Raj utracony – Sébastien de Courtois


Istnieje nostalgia za utraconym rajem. Wszyscy ją odczuwamy, mniej lub bardziej; łączy nas ona z grzechem pierworodnym i upadkiem. Ta choroba dręczy czyste dusze. Niszczy i niepokoi. Choroba młodości, jeśli kiedykolwiek istniała, romantyczne szaleństwo – ta nostalgia leży u podstaw powieści Sébastiena de Courtois „ L'ami des beaux jours” .

Przeczytaj więcej o książce „Raj utracony” Sébastiena de Courtois

Pompa autorstwa Clive'a Staplesa Lewisa

„Po pierwsze, musisz pozbyć się mdłej myśli, będącej owocem jawnego kompleksu niższości i światowego ducha, że pompa, w odpowiednich okolicznościach, ma cokolwiek wspólnego z próżnością lub zarozumiałością. Oficjant uroczyście zbliżający się do ołtarza, aby odprawić nabożeństwo, księżniczka prowadzona przez króla w szlachetnym i delikatnym menuecie, wysoko postawiony oficer dokonujący przeglądu żołnierzy honorowanych na paradzie, kamerdyner w liberii niosący wystawne danie na bożonarodzeniowy bankiet – wszyscy oni noszą niekonwencjonalne stroje i poruszają się z wyrachowaną i nienaganną godnością. Nie oznacza to w żaden sposób, że ich gesty są próżne, a raczej potulne; ich gesty są posłuszne nakazowi, który przewodniczy każdej uroczystości. Współczesny zwyczaj odprawiania ceremonii bez żadnej etykiety nie jest dowodem pokory; raczej dowodzi niezdolności celebransa do zapomnienia się podczas nabożeństwa i jego gotowości do zepsucia i zepsucia przyjemności właściwej rytuałowi stawiania piękna w centrum świat i uczynienie go dla niego dostępnym.

Bezpłatne tłumaczenie autora bloga.

Claude Bruaire

Ból odnosi się do „negatywnego” odczucia w agresji, które oddziałuje na istotę poprzez ciało. Słowo to jest używane w odniesieniu do agresji zlokalizowanej, o różnym natężeniu, rezerwując „cierpienie” dla cierpienia całej istoty, dotkniętej w głębi, w jej osobistym bycie.

Etyka medycyny. Od odpowiedzialności medycznej do obowiązku moralnego . Wydawnictwo Fayard.

Antygona, buntownicza i intymna (7/7. Miłość)

Część 7 i ostatnia: Miłość

Pragnienie Antygony jest rodzinne; nie chce zostawić brata niepogrzebanego; Kreon natomiast pragnie ugruntować swoją pozycję króla i zademonstrować swoją władzę. Antygona faworyzuje więzy rodzinne, które ucieleśniają miłość i ujawniają istnienie. Kreon ustanawia swoją władzę, podpisując akt prawny, który ma na celu ustanowienie jego autorytetu. To samo słowo charakteryzuje ich działanie: pożądanie. Lecz pożądanie nie uznaje pożądania w drugim człowieku; można by sądzić, zwłaszcza jeśli ktoś ma ochotę schlebiać pożądaniu dla niego samego, że pożądanie popiera każde pragnienie, jakie napotka. Między Kreonem a Antygoną liczy się miara pragnień. Twarzą w twarz Antygona i Kreon będą zwiększać miarę swoich pragnień w miarę napotykanych przeciwności. Ale czy źródło pragnienia Antygony jest dziś nadal zrozumiałe? Rzeczywiście, pragnienie Antygony, to pragnienie oparte na sprawiedliwości, sprawiedliwości wyświadczonej szczątkom jej brata i bogom, to pragnienie nabiera pełnego znaczenia, ponieważ jest wspólnotowe, jest częścią miasta i rodziny, zredukowaną wizją miasta, a w wierze Antygona opiera się na bogach, by rzucić wyzwanie Kreonowi. Antygona nie wyraża osobistego pragnienia, broni wiecznego prawa, broni swojego obowiązku jego głoszenia, proklamowania przed każdą potęgą, która uważałaby się za wyższą od niej. Od kiedy to nie słyszeliśmy nikogo, kto by w przestrzeni publicznej wystąpił, by ogłosić swój obowiązek za cenę życia? Co najgorszego? Przyzwyczailiśmy się do tej ciszy, do tej rezygnacji, transcendentalne prawa straciły dla nas znaczenie, więc nic nie przychodzi nam do głowy, by je przeoczyć i tym samym skorygować prawa, które uchwalamy i otaczamy niczym śmieci w strumieniu wody. Wspólnoty, które wzmacniały jednostkę w przestrzeni, która ją chroniła i pozwalała jej się rozwijać, zostały rozbite. Jednostka przypomina teraz szalonego elektrona, który może się jedynie odrodzić dzięki podmuchom wiatru, które nieustannie go wyczerpują i dezorientują, wymazując nawet pragnienie sensu życia. Życie społeczne opiera się na prawie i tylko na prawie, ale w miejscu pozbawionym geografii, złożonym z ludzi oderwanych od rzeczywistości, wszystkie prawa są równe i miażdżone w odrażającym chaosie. Kreon ma władzę. Antygona jest córką Edypa. W czasach, gdy liczy się tylko posiadanie, posiadanie, zdobywanie, Antygona niewiele znaczy – skoro trzeba ją oceniać. Metodyczne niszczenie wszelkiej metafizyki jest niczym zbrodnia przeciwko ludzkości. Być może największa, jaką świat kiedykolwiek znał. Skoro jednym kliknięciem mogę zdobyć wszystko, wystarczy, że poznam swoje pragnienie, by je zaspokoić. Rozumiemy również, że to indywidualne pragnienie, którego nic nie chroni przed jego apetytem, nie zna żadnych ograniczeń, zwłaszcza tych narzuconych przez innych; wtedy do głosu dochodzi zazdrość, wypaczone, poniżające pragnienie.

Przeczytaj więcej w „Antygona, buntownicza i intymna (7/7. Miłość)”

Spektakl „Ale czasy zawsze wracają…” – 2. Pułk Piechoty Zagranicznej (1991)

Pokaż „Ale czasy zawsze wracają…” — 2nd Foreign Infantry Regiment (1991) autorstwa Emmanuel Di Rossetti na Vimeo .

31 sierpnia 1991 roku 2. Pułk Piechoty Zagranicznej świętował 150. rocznicę swojego istnienia, bitwy pod El Moungar i powrotu z operacji Daguet, pierwszej wojny w Zatoce Perskiej, podczas niezwykłego kina. W wydarzeniu tym wzięło udział 30 000 widzów z Nîmes, które rozpoczęło się w ciągu dnia występem legionistów ubranych w autentyczne stroje, umiejscowione w warunkach i scenerii różnych epok, a trwało do późnych godzin nocnych spektaklem w wykonaniu François Gamarda, Jérôme'a le Paulmiera i Richarda Bohringera 1 przed stadionem Costières (180 metrów sceny!).

Przeczytaj więcej o „Spektaklu „Ale czasy zawsze wracają…” – 2. Pułk Piechoty Zagranicznej (1991)”

Przekształcenie pomysłu w uczucie

Max Jacob do studenta:

Medytacja nie polega na posiadaniu idei, wręcz przeciwnie! Polega na ich posiadaniu, przekształcaniu w uczucie, w przekonanie. Medytacja jest dobra, gdy skutkuje TAK, wypowiedzianym całym ciałem, krzykiem serca: radości czy bólu! Łzą lub wybuchem śmiechu. Spróbuj po prostu medytować nad tym: Bóg stał się człowiekiem. Powtarzaj to sobie, aż dojdziesz do przekonania. Nie ma znaczenia, jakie obrazy się pojawią, obraz Chrystusa, dziecka, młodzieńca czy ukrzyżowanego. Nie ma znaczenia. Powtarzaj na kolanach: Bóg stał się człowiekiem! Jak długo? To zależy od twoich zdolności. Są dobre medytacje dziesięciominutowe i złe, które trwają godzinę. Krótko mówiąc, zbierz się w sobie co najmniej dwa razy dziennie.

Nie rozmawiam z tobą o modlitwie i kontemplacji. Po pierwsze, dlatego, że niewiele się na tym znam, a po drugie, dlatego, że nie chcę robić z ciebie mistyka, a po prostu człowieka.