Simone de Beauvoir o życiu ludzkim

„Stwierdzenie, że życie jest absurdalne, oznacza stwierdzenie, że nigdy nie będzie miało sensu. Stwierdzenie, że jest niejednoznaczne, oznacza stwierdzenie, że jego sens nigdy nie jest ustalony, że zawsze trzeba na niego zapracować”.*

Groźna deklaracja impotencji, ubrana w wyraz woli mocy, czyli jak zazdrość musi regulować i rządzić życiem. To zdanie jest oczywiście manifestem rewolucyjnym. Simone de Beauvoir definiuje walkę klasową i wszystkie działania lewicy od czasów rewolucji francuskiej: zazdrość jest aktem wiary. Zazdrość jest zawsze córką immanencji. Simone de Beauvoir mówi nam: „Bóg umarł; wiedzmy teraz, że jesteśmy panami naszego życia i że spełnia się ono w działaniu”. Postępując w ten sposób, Simone de Beauvoir lekceważy religię, ale także starożytną filozofię; twierdzi, że jedyną drogą jest nieustanna walka. Ta nieustanna walka jest podtrzymywana przez zazdrość; zazdrość ma tę niezmienną siłę; żywi się zarówno porażkami, jak i zwycięstwami. Jest siłą zła par excellence. Stawia czoła życiu.

Filozofia życia Simone de Beauvoir jest młodzieńcza, jak powiedziałby Tony Anatrella, i w istocie jest negacją życia, ponieważ neguje jego jakość i głębię, by rozwiązać je w nieustannej i żałosnej walce.

Widzimy również formę modernizmu. Działanie to natychmiast staje się negacją życia wewnętrznego. A raczej, ma je zastąpić, ponieważ często słyszy się, poprzez spektakularne odwrócenie znaczenia, że działanie jest życiem wewnętrznym aktywisty. Rozumiemy również, że deklaracja ta w żaden sposób nie dąży do znalezienia rozwiązania; jej celem byłoby uspokojenie. Rozkoszuje się jedynie hałasem i przemocą.

*Etyka niejednoznaczności.

Pascal o życiu ludzkim

A oto fragment Pascala, przyznany i wymuszony, intymny:

„Kiedy myślę o krótkim trwaniu mojego życia, pochłoniętego przez poprzednią i następną wieczność, o małej przestrzeni, którą wypełniam, a nawet o tej, którą widzę, zagubionej w nieskończonym bezmiarze przestrzeni, które ignoruję i które ignorują mnie, jestem przerażony i zdumiony, widząc siebie tu, a nie tam, bo nie ma powodu, dla którego tu, a nie tam, dlaczego teraz, a nie wtedy. Kto mnie tu umieścił? Czyim rozkazem i kierownictwem to miejsce i ten czas zostały mi przeznaczone. Memoria Hospitis unius diei praetereuntis* .”

Z Księgi Mądrości, V, 15: „Nadzieja niegodziwych jest (…) jak dym, który wiatr rozwiewa, albo *jak wspomnienie gościa, który przechodzi i tylko jeden dzień jest w tym samym miejscu ”.

Tołstoj o życiu ludzkim

Dziś rano natknąłem się* — dosłownie — na ten fragment „Spowiedzi” Tołstoja napisaną siedem lat później „ Śmierć Iwana Iljicza”

„Na początku wydawało mi się, że to bezpodstawne, nie na miejscu pytania. Wierzyłem, że to wszystko już wiadomo, że jeśli kiedyś zechcę się z nimi zmierzyć, nie będzie to dla mnie problemem, że na razie nie mam czasu, ale gdy tylko będę miał ochotę, natychmiast znajdę odpowiedzi. Teraz te pytania nękały mnie coraz częściej, domagając się odpowiedzi z coraz większą siłą, a ponieważ wszystkie padały w tym samym miejscu, w wielu punktach, te bez odpowiedzi pytania tworzyły jedną czarną plamę. (…)

„To, co mi się przydarzyło, to to, co przytrafia się każdemu, kto zachoruje na śmiertelną chorobę wewnętrzną. Najpierw pojawia się nieistotny objaw, do którego pacjent nie przywiązuje żadnej wagi, a potem objawy nawracają coraz częściej i z czasem łączą się w jedno, niepodzielne cierpienie. (…)

„Moje życie się zatrzymało. Mogłem oddychać, jeść, pić, spać; ale nie miałem życia, bo nie było już żadnych pragnień, których spełnienie wydawałoby mi się rozsądne”.

Potrzeba talentu Tołstoja, by tak doskonale wyrazić ten wzrost potęgi (który niektórzy mogliby pomylić z wolą mocy), tę postępującą inwazję cierpienia. „Śmierć Iwana Iljicza”, skondensowane arcydzieło tego arcydzieła, jakim jest życie, doskonale odda wrażenie przechodzenia do innego wszechświata. W niewinnej chwili życie rozwidla się i dezorientuje. Życie składa się wyłącznie z tych intymnych chwil, dzielonych z samym sobą.

* Czytam moje notatki z bardzo ciekawej książeczki Monique Canto-Sperber: Esej o życiu ludzkim .

Krótka historia zazdrości – od bohatera do kozła ofiarnego

4Współczesny świat nieustannie stawia przed nami kozły ofiarne. Lance Armstrong, Richard Millet, Jérôme Kerviel, John Galliano, by wymienić tylko kilku, każdy w swojej dziedzinie, z zupełnie innymi motywami i pobudkami, uosabiają ostatnio kozła ofiarnego, słusznie ukaranego przestępcę, awanturnika postawionego na swoim miejscu. Kozioł ofiarny jest powiązany z egalitaryzmem, który z kolei jest powiązany z zazdrością. Od bohatera do kozła ofiarnego, niezmienna pozostaje tylko zazdrość. Współczesny świat ma spektakl we krwi, a kozioł ofiarny pełni funkcję oczyszczającą.

W dobie współczesnej demokracji wszystko przechodzi przez Twittera lub Facebooka. Prawdziwe informacje są tam. Brak obecności jest równoznaczny ze zniknięciem, z życiem w cieniu, z życiem w cieniu. W mediach społecznościowych dozwolone są szczyty współczesnej demokracji: ocieranie się o idola, życie z idolem, w rytmie idola, wiedza o nim wszystkim, widzenie go, gdy się wstaje, całowanie go na dobranoc; brakuje tylko kontaktu dotykowego. Ta bliskość przekształca rolę idola, znanego na zawsze, modyfikuje go na zawsze. Gdyby idol był prostą figurką, nie mówiłby, nie odpowiadał, zajmowałby jedynie pozostawioną mu przestrzeń, gromadziłby w swoim wizerunku wszystkie obrazy mentalne, jakie mózg jest w stanie wytworzyć. Współczesny świat nie zna obrazu mentalnego, jest poza fantazją. Nienawidzi tego, co ukryte, nie mówiąc już o tym, co tajemne. Stąd to często używane wyrażenie: fantazja staje się rzeczywistością. Fantazja – phantasmata , obraz mentalny dla starożytnej Grecji – nie może, nie powinna być rzeczywistością. W przeciwnym razie czeka nas horror. W przeciwnym razie możemy tylko modlić się, czekając, aż wszystko wróci na swoje miejsce. Zbytnia bliskość idola może być zdziczeniem. Poprzez tę bliskość współczesny świat podjął się stworzenia oczyszczającej dźwigni do kontrolowania sumień. Idol może być bohaterem lub kozłem ofiarnym; może służyć społeczeństwu spektaklu i jego łagodnej dyktaturze. Pozwala nam również wypełnić pola: bohater, kozioł ofiarny, upadły, potępiony, ofiara… Arkusz bibułki papierosowej oddziela te określenia. Na tle moralizmu społeczeństwo wykłada karty na stół i rozdziela dobre lub złe punkty. Dotyczy to wszystkich obszarów, ale niektóre bardziej „popularne” niż inne są faworyzowane. Kozioł ofiarny pozwala człowiekowi zmienić swój wizerunek, zrobić show lub potwierdzić swoją odpowiedzialność i nieprzekupność. Ale nikt nie powinien dać się zwieść takim schematom. Społeczeństwo spektaklu jest symulakrem społeczeństwa opartego na wtargnięciu, nieprzyzwoitości i potępieniu.

Przeczytaj więcej w artykule „Krótka historia zazdrości – od bohatera do kozła ofiarnego”

Świadectwo chrześcijańskie

Kiedy zakładałem tego bloga, szybko wpadłem na pomysł pisania o liturgii. Nie po to, by rościć sobie prawo do miana eksperta, ale by podzielić się swoim doświadczeniem tego, co stanowi sedno życia chrześcijanina. Musiałem więc połączyć dwie ścieżki: opowiedzieć o Mszy Świętej (i jej dobrodziejstwach), a następnie podzielić się drogą, która ją objawiła.

Część 1: Która msza w którym kościele? – Przed kościołem

Księża w sutannachW roku 1987 myślałem, że nadszedł mój czas. Moje życie się rozpadało. Życie nigdy się nie rozpada, zajęło mi kilka lat, żeby to zrozumieć; albo się zatrzymuje, albo się zmienia. Moje życie zmieniało się gwałtownie, intensywnie, oferując mi enantiodromos , jak mówią Grecy. Enantiodromos to droga, która się rozszczepia, która rozdziela, która staje się dwojgiem i stawia nas przed wyborem. Enantiodromos pozwolił mi zrozumieć, czym jest wolność. To była nowa sytuacja, wkrótce miałem to zrozumieć. To rozdroże, na którym życie przyjmuje zupełnie nieoczekiwany obrót, wyznacza przejście z dzieciństwa do dorosłości. Ten moment nie ma wieku. Mam na myśli to, że można go doświadczyć w każdym wieku. Czego nie wolno zrobić, to nie doświadczyć go. Nie zrozumieć, co odróżnia wolność doświadczaną w dzieciństwie od wolności wybranej w dorosłości. Ponieważ dokonany wybór sprawia, że stajemy się kimś innym; doświadczenie nas odsłania i zapewnia ramy i fundament dla osobowości.

Przeczytaj więcej o „Świadectwie chrześcijańskim”

W cieniu Ernesto Sabato

Kiedy Ernesto Sabato zmarł 30 kwietnia w wieku 99 lat, powtórzył sobie słowa Marii Zambrano: Umierać, ta nieuchwytna czynność, którą dokonuje się przez posłuszeństwo, dzieje się poza rzeczywistością, w innym wymiarze . W swoim domu w Santos Lugarès („Święte Miejsca” niedaleko Buenos Aires) Ernesto Sabato posłusznie wykonał to ostatnie polecenie. Przygotowywał się do tego od dawna. W „Oporze” , swoim poruszającym testamencie literackim opublikowanym w 2002 roku, napisał: Zapomniałem o wielu częściach mojego życia, ale z drugiej strony, pewne spotkania, chwile zagrożenia i imiona tych, którzy wyciągnęli mnie z depresji i goryczy, wciąż pulsują w moich dłoniach. I również was, którzy we mnie wierzycie, którzy przeczytaliście moje książki i pomożecie mi umrzeć.

Przeczytaj więcej w „W cieniu Ernesto Sabato”

Newman i Sokrates

Powiązania między starożytną filozofią grecką a chrześcijaństwem są liczne. Najsłynniejsze greckie przykazanie: Gnothi Seauton , „Poznaj samego siebie”, wyryte w Delfach, zachowuje pewną tajemnicę. Inna część tego sformułowania pozostała z nami: „Lecz nie za dużo”… Poznaj samego siebie… Ale nie za dużo! Platon skłania Sokratesa do refleksji nad formułą delficką w Filebosie :

SOKRATES: Krótko mówiąc, jest to rodzaj wady, która bierze swoją nazwę od szczególnego nawyku, a ta część wady w ogólności jest dyspozycją przeciwną do tej, którą zaleca napis delficki.

PROTARCHUS — Czy mówisz o nakazie: poznaj samego siebie, Sokratesie?
SOKRATES — Tak, a przeciwieństwem tego nakazu, według języka inskrypcji, byłoby całkowite niezrozumienie samego siebie.
„Poznaj siebie”, aby się doskonalić, aby usunąć to, co hamuje twój rozwój. Nieznajomość siebie to już wada Sokratesa. „Ale nie za bardzo”, bo człowiek tak łatwo uważa się za kogoś więcej, niż jest, synu Adama, człowiek jest igraszką swojej zarozumiałości. „Ale nie za bardzo”, aby nie uważać się za boga.
To jeden z fundamentów greckiej kultury – idea poznania samego siebie, idea mądrości, pogłębiania mądrości, ale także poczucie, że zagłębiając się zbyt głęboko, można natknąć się na niespodzianki, niekoniecznie dobre. Grecy byli bardzo świadomi ludzkich słabości, niedoskonałości. Grecy, obok chrześcijan, to właśnie oni najbardziej uwypuklili możliwość ludzkiej słabości, co czyni ich nam tak bliskimi. Ludzka słabość wyraża się w ich ewangeliach, tragediach. Litość i przerażenie to dwa filary. Poznaj siebie… ale bez przesady.

Pierwotna usterka

Pomimo wątpliwości Shûsaku Endo co do prawdziwego chrześcijaństwa Japończyków, przywołanych w godnym podziwu utworze „Cisza”, wydaje mi się również, że Japończycy mają fundamentalną wspólną cechę z chrześcijanami – łatwość, z jaką stawiają się na miejscu drugiego. Czyż nie jest to jeden z fundamentów chrześcijaństwa, jeden z archetypów „Kazania na Górze”, ciągłe przekonanie, że nasz wysiłek nie był wystarczająco ważny, wystarczająco wyraźny, by mogło pojawić się zrozumienie? Dostrzegam oczywiście słabość tego rozumowania: Japończycy niestrudzenie starają się postawić się na miejscu drugiego kulturowo; chcą też być lepiej zrozumiani; nie zna winy, lecz wstyd… Chrześcijanin musi postawić się na miejscu drugiego, ponieważ uważa, że wina pochodzi od niego, co nie oznacza, że popełnił winę, ale raczej, że brak uwagi dla drugiego zmusił go do niewystarczającego wysiłku, aby zapobiec błędowi.

Przeczytaj więcej o „Usterce pierwotnej”

Recenzja książki o Japonii

Właśnie skończyłem czytać „Maskę samuraja”, esej Aude Fieschi (wydawnictwo Philippe Picquier). To pouczająca, świetnie napisana książka, która przedstawia różne oblicza samurajów w japońskim średniowieczu, aż do jego upadku wraz z nadejściem nowożytnej Japonii.

Philia, agape i inne drobiazgi…

Grecy używali trzech słów na określenie miłości: eros – miłość cielesna, philia – przyjaźń i agape – dojrzała, spełniona miłość. 

Czy miłość jest tylko po to, by nas pocieszać? Czy nie powinniśmy starać się nadać miłości sensu, jak każdemu zdarzeniu w życiu? Tylko sens ratuje ludzką kondycję. Sens... Wielkie pytanie. Nieuniknione pytanie. Nic nie jest warte życia bez sensu. Sens jest wielkim pytaniem człowieka, zwłaszcza że nic z niego nie rozumie i niczego nad nim nie panuje. Jak to często bywa, człowiek opanowuje go tym mniej, im bardziej się wyczerpuje, wierząc w coś przeciwnego. Miłość bez sensu pozostanie erosem. Można odpowiedzieć, że eros również nadaje sens: pieszczoty, pocałunki, ciała, które do siebie pasują, są odkryciem drugiego. Jeśli grecki eros najczęściej oznacza porwanie, posiadanie, byłoby błędem sprowadzać go do tego. Granice między tymi trzema miłościami mogą być cienkie. Nasza epoka lubi relatywizować te granice. Transgresja czeka na nasz najmniejszy krok; lub nasze potknięcia.

Znaczenie miłości nas przewyższa i uwzniośla. Bóg daje nam swojego Syna i każe Mu umrzeć na krzyżu wyłącznie po to, by nadać sens naszemu życiu. On wymazuje grzech, objawiając go w pełnym świetle. Wskazuje miłość jako jedyną alternatywę dla zła. I musimy ponownie przypomnieć sobie świętego Pawła:

Gdybym mówił językami, językami ludzi i aniołów, a miłości by mi zabrakło, stałbym się jak metal brzęczący, jak cymbał brzmiący.

Gdybym miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i gdybym miał wiarę tak doskonałą, że góry przenosiłbym, a miłości by mi brakowało, byłbym niczym.

Jeśli rozdam całą moją majętność głodnemu, a ciało swoje wystawię na spalenie, lecz miłości mi zabraknie, nic mi nie pomoże.

Miłość cierpliwa jest, miłość jest pomocna, nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie chowa urazy, nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz rozkoszuje się prawdą.

On wszystko wybacza, we wszystko wierzy, we wszystko ma nadzieję, wszystko znosi.

Miłość nigdy nie znika.

Proroctwa? Zostaną zniesione.

Języki? Skończą się.

Wiedza? Zostanie zniesiona.

Bo nasza wiedza jest ograniczona i nasze proroctwa są ograniczone. Ale kiedy nadejdzie doskonałość, wtedy ograniczone rzeczy znikną.

Kiedy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, myślałem jak dziecko, rozumowałem jak dziecko. Kiedy stałem się mężczyzną, położyłem kres temu, co dziecinne.

Teraz widzimy jakby w zwierciadle i niewyraźnie, ale kiedyś zobaczymy twarzą w twarz.

Teraz moja wiedza jest ograniczona, ale wtedy będę wiedział tak, jak jestem znany.

Tak więc pozostają wiara, nadzieja i miłość – te trzy. Lecz miłość jest największa.(1)

Widzimy, że agape znajduje się na szczycie miłości. Agape jest tym ostatecznym celem, prawdziwym znaczeniem miłości. Czytając świętego Pawła, uświadamiamy sobie również, że przyjaźń jest całkowicie zawarta w miłości. O philia można myśleć osobno, ale jej chrześcijańskim celem jest stać się agape. Rozumiemy również, że jej porażką będzie brak osiągnięcia tej przemiany. Wyobraźmy sobie philia między mężczyzną a kobietą: zawsze istnieje ryzyko uwiedzenia. Czym jest philia oddająca się erosowi?

Na koniec należy zauważyć, że agape to miłość pozbawiona uwodzenia. Nie posługuje się „sztuczkami”, sztuczkami. Oczywiście, te należą do Księcia tego świata.

Nowa przyjaźń to objawiony świat, który rozciąga się u naszych stóp. Jaki mamy odruch? Stając w obliczu świata, który rozciąga się u naszych stóp. Czy jesteśmy za niego odpowiedzialni (de respondere , czy odpowiadamy za niego)? Czy zrobiliśmy cokolwiek, aby zasłużyć na tę nową miłość? Nie, nic nie zrobiliśmy. Tak mało sensu wynikało z naszych codziennych działań. Naszym pierwszym odruchem jest często deptanie tego świata, ponieważ natychmiast w obliczu piękna myślimy o jego zawłaszczeniu. To jest człowiek. To, co piękne, co lepsze, co jest poza nami, musi należeć do nas. Nie do Boga. Nie, nie do Boga. Ponieważ współczesny człowiek przestał wierzyć w Boga. Zbyt wielki, zbyt silny, nie ma czasu na te bzdury, których nie może sobie przywłaszczyć. To, co jest poza nim, zasługuje jedynie na posiadanie lub pogardę. Musimy zawsze iść szybciej. Nie mamy czasu. Jeśli ktoś nie może posiadać, jeśli nie może się cieszyć, gardzi. Łatwo zatem zrozumieć popularność Erosa.

Każdemu stworzeniu czegoś brakuje i nie tylko to, że nie jest kreatywne.

Wiemy, że tym, którzy są cieleśni, brakuje czystych istot.

Ale trzeba wiedzieć, że tym, którzy są czyści, brakuje cielesności.(2)

A co z tym światem, który puka do drzwi? Jeśli się oddaje, dominujemy nad nim. Jeśli się oddaje, posiądziemy go. W tym tkwi nasza wystarczalność wobec Innego. Bo nie ma miejsca bardziej egalitarnego niż miłość. Miłość jest prawdą, a wobec prawdy wszyscy są równi.

Wiele przyjaźni rozpada się po pewnym czasie. W większości przypadków ta porażka staje się oczywista, gdy jedna lub obie strony zaczynają się dumać. Gdy jedna lub obie strony chcą posiadać lub pocieszać się tępym poczuciem wyższości. Gdy jedna lub obie strony przyjmują postawę paternalistyczną, przestajemy słuchać. Gdy tylko nie ma już mowy o prawdziwym słuchaniu, gdy tylko staje się ono przedmiotem osądu wartościującego, pojawia się niewidzialna i niewypowiedziana, ale pełna i kompletna hierarchia. Nie ma już minimum wymaganego do mówienia i wzajemnego rozumienia się. Mowa przestaje mieć sens.

1. Wiemy również, że w tym tekście świętego Pawła słowo miłość możemy zastąpić imieniem Jezus. Z przyjemnością będziemy recytować te zwrotki w ten sposób i chłonąć je.

Tłumaczenie autorskie Pierwszego Listu do Koryntian św. Pawła (1 Kor 13:1).

2- Péguy, Portyk Tajemnicy Drugiej Cnoty.