Czy stawanie się sobą nie polega zawsze na stawaniu się odrobiną kogoś innego? Kim może stać się ktoś, kto nie zmierza ku temu, kim jest? Musimy nieustannie pokonywać przepaść między tym, kim jesteśmy, a tym, kim się uważamy. Co może uosabiać ktoś, kto nie wie, kim jest? Wrakiem, wiecznym dryfem, porażką? Mogą pogrążyć się we wszelkich formach uległości, w tym w woli mocy; nie ma niczego, co mogłoby ich złagodzić, uśmierzyć lub kontrolować. Chodzi tu o te same wymagania, co w pisaniu: jak najściślejsze połączenie stylu i tematu. Udane stanie się jednością. Działanie i dokonywanie metamorfozy, by wyłonić się z siebie, być sobą. W przeciwieństwie do tego, co często się mówi lub wierzy w dzisiejszych czasach, nieustanne spotkanie z innym, zwane również mieszaniem ras, kreolizmem lub kolejnym modnym terminem, jest jedynie podstępem, histerycznym przeskakiwaniem, sposobem na postrzeganie siebie, na dostrzeżenie siebie i zakamuflowanie tej wizji pod niewdzięczną, anemiczną i amnezyjną maską. Tutaj nadal rozpala się agitacja (która, jak to często bywa, jest powiązana z najbardziej przewrotnym liberalizmem), której celem jest kreowanie nowych potrzeb i nieustanne ich odnawianie, aby nieustannie tworzyć niespotykane i niekończące się niezadowolenie oraz wymuszać wieczne i wyczerpujące poszukiwanie ducha samego siebie.
Więcej informacji znajdziesz na blogu Emmanuela L. Di Rossettiego
Zapisz się, aby otrzymywać najnowsze wpisy na swój adres e-mail.