W tej krótkiej refleksji na temat przebaczenia chciałem po prostu powrócić do nieadekwatności przeprosin. Przebaczenie bywa niezwykle trudne. Przyznaję, że wciąż głęboko w sercu noszę urazy. Wciąż je wyznaję i proszę o odrobinę łaski, aby zmiękczyć zatwardziałość mojego serca, ale nie, nic tak naprawdę nie pomaga, a wręcz nauczyłem się żyć z tą zatwardziałością, którą mimo wszystko udało mi się ograniczyć, której nie przebaczyłem szczerze i głęboko. Dlaczego? Dlaczego nie potrafię zredukować tej zatwardziałości serca do prochu? Wydaje się silniejsza ode mnie i to mnie martwi, nie potrafię tego ukryć.
Po wielokrotnym zastanowieniu zdałem sobie sprawę, że wybaczanie werbalne jest sztuczne. W moim przypadku potrafiłem kilkakrotnie powiedzieć komuś, że mu wybaczyłem, mogłem modlić się za niego tak szczerze, jak to możliwe, ale w głębi duszy ta gorycz pozostawała skrywana. I zdałem sobie sprawę, że ta gorycz tam była i że nie miałem sposobu, aby ją wydobyć, ponieważ istniał tylko jeden sposób, aby ją wydobyć – działać razem, mieć wspólny projekt, jakkolwiek mały by on nie był. Często trzymałem taką gorycz w stosunku do ludzi, których już nie widziałem, od których się oddaliłem lub którzy oddalili się ode mnie… I zrozumiałem, że ta gorycz, której nie mogłem wydobyć, wynikała z tego stanu rzeczy. Nie miałem już z nimi kontaktu, nie mogłem dzielić z nimi projektu, nie mogliśmy znów dzielić tego samego celu. Przebaczenie pozostało martwą literą.
Podoba mi się to:
Lubię ładować…
Podobny
Więcej informacji znajdziesz na blogu Emmanuela L. Di Rossettiego
Zapisz się, aby otrzymywać najnowsze wpisy na swój adres e-mail.